środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 3

Właśnie przypomniałam sobie jakie to siedzenie w autobusie jest męczące, ale tak szczerze tęskniłam za tym, kiedy dupa cię boli od siedzenia a nie od chodzenia.
Ten miesiąc był zdecydowanie najcięższy, bo zarobiłam dość pokaźną sumkę, ale też najzabawniejszy ponieważ, poznałam dość ciekawe osoby, jakimi są współlokatorzy kuzyna.
Spędzenie z Grześkiem tego czasu było wspaniałe, to nic że prawie cały czas się mijaliśmy, czasem zdarzało się tak, że oboje byliśmy w domu, a wtedy chodziliśmy na imprezy, graliśmy na PS4, robiliśmy zakupy, wychodziliśmy na miasto.
Pracowałam jak wół na dwa etaty w dzień pracowałam w fabryce na pakowaniu biżuterii w pudełeczka (w pewnym momencie awansowałam na kontrola jakości więc zarobiłam o wiele, wiele więcej), natomiast wieczorami pracowałam w klubie jako barmanka, to sprawiało mi największą frajdę bo, mogłam przy tym się wydurniać i nikt nie miał o to do mnie pretensji.
Na początku mojego pobytu czułam się na prawdę dziwnie, ale wraz z upływem czasu przyzwyczajałam się do tego świata i pod koniec żałowałam, że musiałam wyjechać. Chodź jestem pewna, że nie mogła bym tam zamieszkać na stałe, nie wyobrażam sobie tam stworzenia rodziny.
Tuż pod koniec mojego pobytu w trakcie rozmowy z Grześkiem (moim kochanym kuzynem), zdecydowałam że, nie wrócę do domu na Podlasie tylko zacznę realizować swoje marzenie jakim jest pojechanie w stronę Śląska i tam poszukanie szczęścia.
Może wreszcie odnajdę swoje miejsce na Ziemi.
Podczas jeszcze pobytu w Anglii znalazłam pracę i miejsce gdzie będę mieszkać, co prawda nie znalazłam tam gdzie chciałam czyli we Wrocławiu tylko na obrzeżach, ale na początek dobre i cokolwiek. Pracować będę w hotelu (praca związana z moim wykształceniem), a będę mieszkać na stancji w tej samej miejscowości.
Już nie mogłam się doczekać kiedy wreszcie dojadę na miejsce. Przydałyby mi się samochód ale że, go nie mam i na razie nie będę kupowała, najpierw muszę się tu urządzić. A puki co będę chodzić pieszo.
Przyjechałam do Wodzisławia o 10.00 szybko zadzwoniłam do państwa u których miałam wynajmować pokój. Podali mi adres gdzie mieszkali, ale ja nie wiedziałam kompletnie gdzie to jest, poprosiłam żeby mi to jakoś wytłumaczyli, po kilku minutach tłumaczenia zgubiłam się. Zrezygnowali z kolejnych tłumaczeń i wysłali po mnie swojego syna.
-To ty jesteś Ilona?- zapytał nieznajomy przez szybę starej BMW.
-Tak.- odpowiedziałam niepewnie wstając z walizki.
-Długo czekasz?- zapytał z uśmiechem chłopak siedzący za kierownicą.
-A ty to kto?- zaplotłam ręce i wysunęłam prawą stopę do przodu.
-A no tak, Kuba jestem- odpowiedział wyciągając dłoń przez szybę.
-A ty moje imię już znasz- ścisnęłam dłoń.-Em... Tak.
-Co "tak"?
-Zapytałeś czy długo czekam, moja odpowiedź to "tak długo czekam"
-Nie moja wina że się zgubiłaś- pokazał szereg białych prostych zębów. -To co jedziemy?- zapytał po chwili.
-Tak- odpowiedziałam.
Wziął moje walizki i włożył je do bagażnika, po czym wsiedliśmy do starej BMW i ruszyliśmy.
-Skąd jesteś?- zapytał po chwili.
-A w ogóle cię to interesuje?- spojrzałam z zaciekawieniem.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie- uśmiechnął się  zwycięsko -To skąd jesteś?- ponowił pytanie.
-Właśnie przyjechałam z Anglii a pochodzę z Podlasia- odpowiedziałam z dumą w głosie.
-Wow dziewczyno i co ty robisz w Wodzisławiu?
-Emm... będę mieszkać- zaśmiałam się.
-Chciało ci się przyjeżdżać do tej dziury?- pytał z niedowierzaniem.
-Mów co chcesz, przyjechałam tu bo tak chciałam. Nawet mi się tu podoba Śląsk to miejsce gdzie chciałam przyjechać i czas pokaże jak długo tu zostanę.
-To możesz już wyjeżdżać- odpowiedział.
-Pyskaty jesteś, ile masz lat?
-17- odpowiedział wyszczerzony.
-Widać- parsknęłam pod nosem na tyle żeby Kuba usłyszał, do końca podróży już się nie odezwał.
Rodzice Kuby przywitali mnie dość serdecznie, zaprowadzili mnie do pokoju który miałam wynajmować, nie był za duży i w nie moim stylu ale lepsze to niż nic.
Rozpakowałam się tyle ile mogłam gdyż w moim pokoju była tylko jedna szafa i mała szafka, natomiast i tak większą ilość ubrań trzymałam w walizkach.
W między czasie zadzwoniłam do hotelu w którym miałam pracować i umówiłam się na spotkanie, na szczęście nie znaleźli nikogo na miejsce o które się starałam co mnie ucieszyło, mogłam śmiało powiedzieć, że mieszkanie i pracę miałam gwarantowaną.
Włączyłam swojego tableta i obczaiłam internety w tym momencie do pokoju wszedł ojciec Kuby, prosząc mnie o przyjście do kuchni by porozmawiać o czynszu.
Ojciec Kuby wyglądał na dość ostrego faceta, który zdecydowanie nosił spodnie w tej rodzinie i twardą ręką trzyma syna jak i żonę. Na pierwszy rzut oka wyglądał na damskiego boksera i oby nim nie był.
Uzgodniliśmy a właściwie oni uzgodnili i tylko mi to oznajmili, że mam miesięcznie płacić 500zł pokój, 200zł na jedzenie i 200zł na wodę oraz prąd, trochę mnie to zaskoczyło ale co ja mogłam zrobić, z bólem zgodziłam się na ten układ.
Żeby się uspokoić poszłam się przejść po okolicy gdy wróciłam do "domu" o ile mogę już tak mówić, zaczęłam się zbierać na spotkanie. Wypożyczyłam żelazko aby wyparować białą bluzkę.
Ubrałam czarne materiałowe zwężane przy kostkach spodnie białą bluzkę z krótkim rękawkiem do tego czarny krawat i czarne szpilki, zrobiłam delikatny makijaż i użyłam czerwonej szminki wzięłam kopertówkę , wyszłam z pokoju.
Szłam chodnikiem ale dogonił mnie Kuba, który zaproponował że mnie odprowadzi, byłam mu ogromnie wdzięczna bo za cholerę nie wiedziałam gdzie jest ten hotel.
Odprowadził mnie pod recepcje, był na prawdę sympatyczny w porównaniu tego co było w samochodzie.
Kuba na mnie czekał chodź w cale nie musiał.
Po 2 godzinach rozmawiania z dyrektorem wyszłam z jego biura cała czerwona ze złości, minęłam stojącego przy recepcji Kubę, który flirtował z recepcjonistką.
Wyszłam z hotelu w pośpiechu, dogonił mnie Kuba.
-Gdzie idziesz ? Co się stało? 
-Do domu, wkurzyłam się bo dyrektor w chuja mnie zrobił, ale nie chcę o tym gadać- kipiałam ze złości. Wyszłam z hotelu i zaczełam iść chodnikiem.
-Wiem co ci pomoże, ale chodź do domu- zatrzymał się Kuba.
-No idę...- burknęłam i ruszyłam przed siebie.
-No nie bardzo bo, dom jest w tamtą stronę- odpowiedział pokazują ręką w przeciwną stronę.
Całą drogę szliśmy nie odzywając się do siebie, byłam jeszcze za bardzo wściekła żeby z kimś porozmawiać o głupotach.
Weszłam do domu i od razu poszłam do swojego wynajmowanego pokoju, rzuciłam swoją torebkę na fotel i położyłam się na łóżku.
Leżąc na łóżku zauważyłam że na podjeździe stoi cross 125 Yamaha. Podekscytowana wyszłam przed dom.
-Kubuś to twoje cudo?- odpowiedziałam dotykając siedziska.
-Tak- odpowiedział dumny.
-Dasz się przejechać?- zapytałam siadając na crossie.
-Emm no nie wiem a umiesz jeździć?- zapytał.
-Nie dowiesz się puki nie spróbujesz- odpowiedziałam zadziornie.
-Ale zaraz ma tu przyjechać mój kumpel.
-A ma crossa?- zapytałam gdy w tej chwili na podjazd przyjechał kolega Kuby.
-Siema stary- przywitał się Kuba. - To jest Ilona nasza nowa lokatorka.
-Hej- odpowiedziałam.
-Adam.- podał mi rękę.
-Miło mi- uśmiechnęłam się. -Adaś? Mogę do ciebie mówić, nie? Pożyczysz na chwilkę dla Kuby swojego crossa?- zapytałam z uśmiechem.
-Po co?
-Chcę udowodnić dla Kuby że umiem jeździć crossem, proszę- zrobiłam minę "psiaka" i złożyłam błagalnie ręce.
-Dla Kuby mogę dać swojego crossa bo wiem że umie jeździć ale ty stary jesteś gotów na to aby dać swojego dla niej?
-No dlaczego nie?- wzruszył ramionami.
-Dzięki- odpowiedziałam podekscytowania. -Poczekajcie tu -odpowiedziałam i szybko pobiegłam do domu. Wygrzebałam z torby kombinezon na motor i powróciłam.
Kubuś był tak miły że dał mi swój kask, usiadłam na jego crossie i odpaliłam go, chłopacy byli pod wrażeniem, Kubuś wykonał to samo i oboje wyruszyliśmy z podjazdu.
Pojeździliśmy po pobliskim lesie i wróciliśmy z powrotem. Byłam taka podekscytowana bo na mojej CBR nie można tak po lesie buszować jak na crossie.
Oddałam crossa dla Kuby i poszłam do domu, pod prysznic i położyłam się do łóżka, po chwili dostałam telefon od dyrektora hotelu z przeprosinami i z nową propozycją, proponował mi stanowisko kelnerki 8 godzin pracy za 1500 zł, co wychodzi ok. 9,38 za godzinę, nie bardzo mnie to satysfacjonowało, ale przystałam na tą propozycję, umówiłam się z nim na kolejny dzień aby spisać umowę.
Wzięłam laptopa do łóżka i weszłam na facebooka gdzie od razu wyświetliło mi się mnóstwo wiadomości od Karoliny, Izki, Anity. Zasypywały mnie pytaniami kiedy wracam, niestety nie miałam dobrych wiadomości dla nich, wyjawiłam im całą prawdę, bo na początku miałam im nic nie mówić o tym gdzie jestem i co zamierzam.
Nie były zachwycone moją decyzją, ale chcąc czy nie chcąc musiały się z tym pogodzić, w końcu to moja decyzja.
W między czasie weszłam na profil Kuby, przeglądając jego tablicę zauważyłam post w którym była umieszczona wiadomość o chęci sprzedaży crossa, na którym jakieś kilka minut temu śmigałam po lesie. Byłam zszokowana, szybko pożegnałam się z dziewczynami i udałam się do jego pokoju, nie zbaczając na nic weszłam do pokoju.
Ujrzałam jak Kuba z kolegą oglądali porno.
Gdy spostrzegli, że jednak nie są sami w pokoju szybko wyłączyli film i z czerwonymi policzkami się odwrócili gdyby nigdy nic.
-Hahahahaha- wybuchłam śmiechem.
-Dlaczego weszłaś bez pukania? W stodole się chowałaś?- wybuchł Kubuś.
-Ale nic się nie stało, to normalne. Nie wstydź się, easy. Tak przepraszam, powinnam była zapukać no ale, jestem oburzona, właśnie zobaczyłam na twoim profilu ogłoszenie o sprzedaży crossa.
-I co z tego?- zapytał obojętnie.
-Nic mi nie powiedziałeś, jestem gotowa go kupić chodź by zaraz-podziałałam podekscytowana. -A za ile go wystawiłeś?
-Na ogłoszeniu podałem cenę 7 000.
-Ok, tyle jestem w stanie zapłacić za tego szrota- zaśmiałam się.
-Ja ci dam szrota- rzucił we mnie poduchą.
-Dobra właź na fb i usuwaj ogłoszenie a nie na zakazanych stronach przesiadujesz- uśmiechnęłam się zadziornie i wyszłam z jego pokoju.
Weszłam do swojego pokoju i postanowiłam jeszcze raz wejść na fb.
Przerwało mi pukanie do moich drzwi, a zza nich wyłoniła się mama Kuby.
-Przepraszam, że przeszkadzam- lekko wychyliła się zza drzwi.
-Nic się nie stało, niech Pani wejdzie- uśmiechnęłam się i podniosłam się do siadu na łóżku.
-Zapomniałam ci powiedzieć o łazience w twoim pokoju.-powiedziała zakłopotana, po czym weszła do pokoju.
Podeszła do drzwi i je przesunęła. -Z łazienki jak najbardziej możesz korzystać, ręczniki są na wieszaku, także do twojej dyspozycji- uśmiechnęła się życzliwie.
-Dziękuję bardzo- uśmiechnęłam się.
-A i jeszcze chciała bym dodać, że śniadanie jemy o 8.00- posłała mi ciepłe spojrzenie. -Dobranoc- dodała i znikła zza drzwiami nim zdążyłam otworzyć usta.
Wzięłam ręcznik, piżamę i poszłam pod prysznic. Wyszłam całkiem odświeżona i lżejsza o jakieś 10 kg. 
Położyłam się do łóżka i zasnęłam.
Kolejnego dnia wstałam z łóżka, wzięłam z walizki ubrania i się ubrałam.
Ubrałam czarną rokloszowaną spódniczkę, białą koszule, a zamiast krawatu przewiązałam czarną wstążeczkę, do tego założyłam złotą celebrytkę, beżową kopertówkę i tego samego koloru szpilki.
Weszłam do łazienki umyłam twarz, oraz się umalowałam.
Weszłam do kuchni gdzie wszyscy już siedzieli. Na moje policzki wkradł się rumień.
-Dzień dobry i smacznego- powiedziałam wchodząc do kuchni.
-Dzień dobry- odpowiedziała mama Kuby. -Chodź Ilonka siadaj-wskazała wolne miejsce na przeciwko Kuby.
-Tato, Ilona jest chętna kupić mojego crossa.
-Ile daje?
-7 000 zł.- odpowiedział.
-Ja bym brał 8 000 zł.- uśmiechnął się złowieszczo.
-Ale ja chcę 7 000 zł. tyle mi wystarczy. 
-Dobrze skoro tak mówisz. Po śniadaniu dokonamy sprzedaży.
Zgodnie z wypowiedzianym słowem ojca Kuby, tuż po śniadaniu ojciec Kuby wstał od stołu, poszedł do swojej sypialni i wyszedł z  niej z dokumentami.
W miedzy czasie pomogłam mamie Kuby posprzątać po śniadaniu i po ukończeniu usiadłam i omówiliśmy szczegóły umowy sprzedaży. Na wszystkie warunki przystałam, wykonałam swój podpis w wyznaczonym miejscu i cross był już mój.
-To co synu jedziemy dziś po nowego crossa?
-W sumie czemu nie- odpowiedział zachwycony.
Zostawiłam ich i poszłam do pokoju przygotować rzeczy do pracy, wyszłam z domu powiadamiając o tym mamę Kuby.
W pracy poznawałam personel, kucharki, kelnerki, recepcjonistki, kierownika. Zdjęto ze mnie miarę w celu uszycia mi uniformu, odbyłam również rozmowę z dyrektorem na temat mojego ubezpieczenia.
Resztę dnia chodziłam z tyłu kelnerki Uli, która pracowała tam 10 lat i pokazywała co gdzie jest ale też mówiła o zasadach BHP jak i wewnętrznych zasadach obsługi, podania dania dla gościa. Osobno dla gościa hotelowego i osobno dla osoby z zewnątrz. Sporo tego było, ale uspokoiła mnie bo powiedziała, że puki tego nie ogarnę będzie się mną "opiekować" i pomagać.

sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 2

To jest ten dzień jutro wyjeżdżam w moją pierwszą podróż życia. Jeszcze tylko przede mną 40godzin w autokarze, ale dam radę, jestem silna.
Grzesiek jest przygotowany na mój przyjazd, powiedział że specjalnie na mój przyjadz zagonił współlokatorów do sprzątania, on jak i jego kuple nie mogą się mnie doczekać. Dla mojego "bezpieczeństwa" mam z Grześkiem udawać parę, nie wyobrażam sobie tego kompletnie.
Podobno jego kumple bawią się dziewczynami, a żeby mnie nie podrywali to będę udawać, chodź Gerzesiek już się z kimś spotyka i jego kumple dobrze o tym wiedzą. Jestem ciekawa jak to będzie, coś tak czuje że ten miesiąc będzie ciekawy i to bardzo.
Od rana pakowanie wre. Mama jak to mama spakowała mi od groma jedzenia, a jeszcze czeka mnie wizyta u babć, które bardzo kocham, oby mi nic nie wcisnęły.
Jakoś popołudniu wsiadłam w samochód i pojechałam do babci, gdy przekroczyłam bramkę od razu przywitał mnie pies a za nim mój 3 letni kuzyn. Mały zawsze tak się cieszył gdy przyjeżdżałam do nich, chodź nawet na chwilę. Od razu mnie przytulił (robił to cały czas. Te wszystkie kłótnie, szarpanki, napięta atmosfera między jego rodzicami. Gdy mały zaczynał raczkować przez przypadek zobaczył jak jego ojciec uderzył jego mamę, to było tego dnia kiedy ciocia wyrzuciła go z domu i podjęła decyzję o rozwodzie) wziął za rękę i kazał się z nim bawić w piaskownicy. Babcia wyszła z domu. Przywitała mnie uśmiechem, odwdzięczyłam się tym samym, w jej oczach było widać zmęczenie fizyczne i psychiczne, ale pomimo to wciąż się uśmiechała, a przez to stawała się dla mnie wzorem do naśladowania.
Wstałam z piaskownicy i podeszłam do babci, która wywieszała pranie. Chwilę porozmawiałyśmy o jakiś pierdołach, po czym zaprosiła mnie do domu.
Podążając za nią weszłyśmy do piętrowego domu. (to część należąca w całości do babci, natomiast góra była przeznaczona dla cioci i kuzynów).
Weszłyśmy przez drzwi wejściowe, przeszłyśmy przez korytarz gdzie znajdowały się schody na górę i przeszłyśmy przez kolejne drzwi wchodząc do kuchni. Usiadłam na krześle a babcia wstawia wodę na herbatę.
Babcia zaczęła rozmowę o moim wyjeździe bo ja jakoś nie mogłam się zebrać. Opowiedziałam jej wszystko co zamierzam, odpowiedziałam grzecznie na wszystkie pytania i wyjaśniałam niejasności.
Przy żegnaniu się z babcią, wcisnęła mi malutki pakunek, obraziła by się gdybym nie wzięła. Najgorzej było wytłumaczyć kuzynowi gdzie jadę i na jak długo. Starałam się jak mogłam ale, nie wiem czy zrozumiał co ktokolwiek mu powiedziałam.
Obiecałam mu, że przywiozę mu dużą torbę słodyczy i tylko przez to pozwolił mi jechać.
Usiadłam do samochodu, zjechałam z chodnika, pomachałam na pożegnanie i odjechałam.
Wjechałam na podwórze posiadłości moich dziadków. Wysiadłam z samochodu, przywitała mnie ciocia (mieszkała w jednym z bliźniaków) zaczęłyśmy rozmawiać po jakimś czasie do rozmowy dołączyła do nas babcia. Widać czuła się dziś na prawdę dobrze, bo jest bardzo chora i zazwyczaj siedzi lub leży na łóżku bo nie ma siły. To jest rzadkość kiedy babcia wychodzi na podwórko.
-Cześć babciu jak się czujesz?
-Cześć dziś o wiele lepiej- posłała uśmiech.
-Właśnie widzę, wyglądasz nawet lepiej.
-I tak się czuję. A ty kiedy jedziesz, tam do Grzesia
-Już jutro, dlatego przyjechałam do was żeby się pożegnać.
-A o której jedziesz?- zapytała babcia.
-Z samiutkiego rana. Nawet dziś dzwoniłam do Grzesia się zapytać czy wszystko jest gotowe. Grzesiek mówi żebym leciała samolotem, bo 2 godz. i na miejscu jestem, ale ja nie wysiądę do samolotu, sam niech sobie leci. Ja pójdę autokarem, 40 godz.
-A masz zapewnioną pracę czy jednak wolisz jak swego czasu twój ojciec, że pojechał z nastawieniem znalezienia pracy a w końcu skończyło się pojechaniem na wczasy- zaśmiała się ciocia zapalając papierosa.
-Nie no co ty, z tego co Grzesiek mi mówił to ma dla mnie robotę już zapewnioną.
-Czyli jedziesz na pewniaka no i dobrze- odpowiedziała ciocia podchodząc do nas.
-Dokładnie tak.
-A do jakiej pracy jedziesz?- zapytała babcia.
-Wiesz babciu że nawet nie wiem? Ale co już by nie było. Ważne żeby zarobić jakiś grosz.
-Tylko uważaj żeby ta praca była legalna, bo kłopotów sobie narobisz- martwiła się babcia.
-Spokojnie babciu, wszytsko jest legalne- zapewniłam.
-No tak nie ma to jak swoje pieniądze. Będziesz miała przynajmniej szacunek do tego pieniądza. A na coś zbierasz pieniądze? Bo słyszałam że masz swoje konto i wpłaciłaś już na nie pieniądze z rekompensaty.
Miałam wypadek samochodowy, nie ja prowadziłam, ale mój były chłopak. Jakiś skurwiel w nas wjechał przez co straciliśmy panowanie nad autem i wjechaliśmy w rów, dachowaliśmy kilka razy. Wszyscy przeżyli. Natomiast samochód nadawał się tylko na złom.
-Na razie tylko zbieram a czas pokaże co kupię. Mama już mówiła? Ta to ma długi język- zdenerwowałam się.
-Nie, to w rozmowie wyszło ale to nic strasznego. To dobrze że tak zrobiłaś, co twoje to twoje- zapewniła ciocia.
Nawet nie zorientowałam się kiedy babcia poszła do domu, może źle się poczuła albo pewnie coś pichci, jak to babcia. Jej ciasta, torty, desery są najpyszniejsze. Do tej pory pamiętam ten smak z dzieciństwa. Na samą myśl ślinka mi cieknie.
-A kiedy wracasz?
-Nie wiem. To zależy ile zarobię, bo w dzisiejszych czasach wszytsko opiera się o pieniądze.
-No tak, bez tego ani rusz.
-Ale tak myślę że na jakiś miesiąc, dwa i wrócę ale nie wiem czy tutaj wrócę.
-To gdzie się wybierasz?
-Nie wiem może na Śląsk pójdę, zawsze chciałam tam pojechać i tak nic mnie tu nie trzyma, nie mam tu roboty, więc co tu robić? Tylko na dupie siedzieć w domu albo na jakimś starzu zarabiać grosze, to ja dziękuję.
-Ilonka masz trzymaj to dla ciebie- wtrąciła babcia wpychając do rąk reklamówkę.
-Babciu nie trzeba było, bo mama mi zapakowała dużo jedzenia i babcia mi jeszcze dołożyła.- odpowiedziałam zakłopotana.
-To dasz dla Grzesia.
-No dobrze, dziękuję- zarumieniłam się.
Nareszcie przyszedł czas na pożegnanie, przytuliłam się do babci a następnie do cioci. Wsiadłam do samochodu, pomachałam na do widzenia i odjechałam.
Wracając do domu wstąpiłam jeszcze do sklepu kupiłam sobie wodę i jakieś drobiazgi do jedzenia.
Przyjechałam do domu i zniosłam walizki ze swojego pokoju do salonu. Zmachałam się, a dodatkowo zaczynałam się stresować podróżą. Nie wiedziałam jak to zniosę, bo nigdy tak długo nie jechałam, tak samo jak nigdy nie byłam za granicą. 
Próbowałam się uspokoić dokonując ostatnich poprawek w pakowaniu.
Mama kręciła się po domu mój brat wyjechał z domu a tata nie wrócił jeszcze z pracy. Czas strasznie szybko leciał.
Zmęczona pakowaniem położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i zasnęłam.
Zbudził mnie budzik o 4.00 byłam zaskoczona że tak długo i głęboko spałam, przespałam cały wieczór i nawet nie wzięłam prysznica. Najwidoczniej byłam bardzo zmęczona i jest to bardzo prawdopodobne ponieważ ostatnimi czasy słabo spałam.
Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Następnie się ubrałam, włożyłam czarną bieliznę, czarne rurki z dziurami i wysokim stanem, krótką bluzeczkę w kolorze morskim, białe skarpetki i krótkie, białe conversy. Zbiegłam na dół, do łazienki. Po drodze przywitałam się z mamą.
Weszłam do łazienki i się umalowałam, ze stresu zajęło mi to dość sporo czasu, więcej niż zwykle.
Stres ogarniał mnie całą, straciłam nawet przez niego apetyt.
Dosiadłam się do mamy, chwilę porozmawiałyśmy po czym zaczęłyśmy się zbierać, pomogła mi z bagażami, chwyciłam moją kurtkę i wyszłam z domu, przed wyjazdem spojrzałam na mój dom rodzinny, aż łezka w oku się zakręciła.
Jechałyśmy w zupełnej ciszy, ciężko mi było odczytać z twarzy mamy jej uczucia. Nie wiem czy była zła, smutna czy zniesmaczona.
Na peronie poczekała ze mną do przyjazdu busa. Nawet pomogła mi włożyć moje rzeczy do bagażnika.
-Trzymaj się, szerokiej i szczęśliwej drogi. Daj znać jak dojedziesz-odpowiedziała mama przytulając mnie. Widać było jej zaszklone oczy.
-Oczywiście- wywróciłam oczami. -Dobra wsiadam pa- ucałowałam i wsiadłam do autobusu.
Usiadłam przy oknie w którym widziałam mamę, gdy bus ruszał pomachałam jej na pożegnanie i odjechałam.

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 1

Uwielbiam ten moment ulgi kiedy, wyszłam ze szkoły z ostatniej części matury i mogłam odetchnąć z ulgą, wraz z koleżankami cieszyłyśmy się że to już koniec naszych męczarni. Teraz tylko strach do czerwca gdy przyjdą wyniki matury ale, mam zamiar cieszyć się wolnością.
A tak P.S to mam nadzieję że zdam bo nie chciałabym wracać znów do tego stresu i do nauki.
Wraz z Izą i Anitą z którymi się uczę pojechałyśmy na sushi. Obgadałyśmy całą maturę i powspominałyśmy lata naszej wspólnej nauki. Było dość wesoło, wszyscy dookoła w tej restauracji patrzyli się na nas i po jakimś czasie musiałyśmy opuścić lokal.
Pojeździłyśmy trochę po okolicy moim samochodem, gdy zadzwoniła moja ukochana kuzynka i przyjaciółka zarazem.
-No co tam Karolino?
-Hej, jesteś już po maturach?- zapytała.
-Tak a co?- zapytałam, zatrzymując się na światłach.
-A gdzie jesteś?
-Stoję na światłach z Izą i Anitą.
-Mogłabyś podjechać po mnie i po Anię?
-Jasne, już jadę. Pa- pożegnałam się i rozłączyłam, gdyż zapaliło się zielone światło. -No to słuchajcie laski, muszę podjechać po Karolinę i po Anię.
-Oki ale zaraz ma po mnie podjechać Patryk- odpowiedziała Iza.
-A ja muszę wracać do domu bo idę na zakupy z Patrycją- wtrąciła Anita.
-No to ok, mówcie po kolei gdzie mam was podrzucić-odpowiedziałam wjeżdżając na jedną z głównych ulic.
-A gdzie jedziesz?- zapytała Iza.
-Em... pod technikum nr. 5
-O to tam wysiądę, bo ma pod naszą szkołę podjechać, a to ile to podejść 60m.- odpowiedziała Iza.
-No to ja wysiądę z Izą- odpowiedziała Anita.
-Ok to jak chcecie- odpowiedziałam z uśmiechem skręcając na ulicę gdzie znajduje się szkoła Karoliny i Ani.
Wjechałam na parking technikum nr.5 i czekałam aż Ania z Karoliną przyjdą, natomiast Anita z Izą wysiadły i poszły do naszej szkoły czyli do zespołu szkół nr. 4, a dlaczego zespół? Ponieważ to nie było tylko technikum czyli szkoła średnia lub jak ktoś woli, szkoła ponad gimnazjalna ale jak i również gimnazjum. Nasza szkoła miała dwa no w zasadzie trzy budynki. Pierwszy "ekonomiak" (Pierwszym profilem utworzonym w technikum był właśnie profil ekonomisty stąd ta nazwa). Drugi "internat" czyli gimnazjum (Na początku był tam internat dla uczniów technikum). No i trzeci "sala gimnastyczna".
Więc taki wniosek: moja i Karoliny szkoła teoretycznie są położone obok siebie ale praktycznie pomiędzy nimi jest szkoła podstawowa nr. 6.
Karolina wsiadła na miejsce pasażera a Ania na tył, tuż za kierowcą.
-Hej i jak wam maturki poszły?- zapytałam manewrując samochodem by wyjechać z małego parkingu szkolnego.
-Załamka- odpowiedziała Karolina.
-No co ty nie było aż tak źle, ale i tak okaże się w czerwcu. Bo teraz mogę mówić że poszło dobrze a na koniec okaże się że nie zdałam.
-Weź przestań zdasz, z resztą... Wszystkie zdamy i będzie dobrze-odpowiedziałam.
-Ta... Chyba tylko wy zdacie- odpowiedziała Karolina.
-Co ty mówisz, jeśli już ktoś ma nie zdać to ja.- odpowiedziała Ania.
-Hahaha... a tu wyszło tak że żadna z nas nie zdała i wszystkie rok muszą czekać na kolejną maturę- zażartowałam.
-To jest bardzo prawdopodobne- odpowiedziała Ania.
-Oczywiście że tak, jeżeli tak będziecie myśleć to na pewno tak-odpowiedziałam. -Dobra lepiej powiedzcie mi gdzie mam jechać.
-Yy... Może po Klaudię?- zaproponowała Karolina.
Klaudia i Ania były moimi przyjaciółkami z gimnazjum, ale wciąż utrzymywałyśmy kontakt pomimo innych szkół.
-A ona już skończyła?- zapytałam.
-Nie wiem- odpowiedziała Ania.
-No to zadzwoń, bo ja nie mam nic na koncie.- odpowiedziała Karolina.
-Jak zwykle- zaśmiałam się.
Ania zadzwoniła do Klaudii a ja kontynuowałam jazdę po mieście, Karolina wciąż pisała na messenger'że, prawdopodobnie z Bartkiem (swoim chłopakiem).
Byli ze sobą ok.3 lat oczywiście ze wzlotami i upadkami jak to w związku bywa, ale pomimo tego wciąż są razem a ich miłość kwitnie wraz z upływającym czasem. Są szczęśliwi i to najważniejsze.
-Pozdrów Bartka ode mnie- powiedziałam sarkastycznie, wkurzało mnie jej pisanie.
-On też cię pozdrawia- odpowiedziała po chwili.
-No to świetnie, a teraz się z nim ładnie pożegnaj bo dziś mamy czwartek, a właśnie ten dzień jest naszym dniem, bez chłopaków. Więc proszę odłóż telefon i korzystajmy z wolności póki możemy.
-No dobra, spokojnie tylko Bartek się pytał jak mi poszło.-odpowiedziała z lekką irytacją w głosie.
Ania przestała rozmawiać z Klaudią.
-I jak już skończyła matury?- zapytałam.
-Tak i właśnie jest z Dawidem.
-Ja jebie- mrunkęła Karolina.
-Ej musimy go zaakceptować, jest z Klaudią, naszą przyjaciółką i nic na to nie poradzimy. Fakt żadna z nas nie przepada za nim bo zrobił co zrobił ale nie warto do tego wracać... Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr.
-No wybacz ale tego nie da się zapomnieć-odpowiedziała Ania.
-Pokazał jakim jest frajerem i niech teraz spierdala-odpowiedziała Karolina.
-Jaka ta sytuacja jest śmieszna bo, tak na prawdę to on dla mnie zrobił co zrobił a teraz to ja, was próbuje przekonać do niego-odpowiedziałam z lekkim śmiechem.
-Coś marnie ci idzie bo i tak nikt go nie lubi.- odpowiedziała Karolina. -A najbardziej i tak mi szkoda Klaudii, bo ona się przy nim tylko marnuje.
-Dlatego ją teraz zgarniemy- odpowiedziałam skupiona na jeździe.
-Klaudia mi powiedziała że są przy jej szkole a później mają iść chyba na plac Marii Konopnickiej.
-No to dobrze, zgarniemy ją po drodze.
Wjechaliśmy na teren II LO. Zauważyłyśmy w oddali Klaudię jak stoi z Dawidem w towarzystwie innych osób. Gdy podjeżdżam coraz bliżej Klaudii, ona z Dawidem zaczęli odchodzić. Przyśpieszyłam do 50 kierując się w przechodzących przez drogę zakochanych. Para przeszła przez drogę nie zauważając, że chciałam w nich wjechać i poszła dalej. Gwałtownie zahamowałam i otworzyłam szybę od strony pasażera. Karolina zawołała Klaudię. Gdy się tylko Klaudia odwróciła bardzo się zdziwiła.
-Co wy tu robicie?- zapytała.
-Wpadłyśmy cię zabrać- odpowiedziała Ania.
-Ale...- zmieszała się.
-Żadne ale, dziś jest czwartek czyli nasz dzień- odpowiedziałam nachylając się w stronę Karoliny.
-Dobra wsiadaj i nie gadaj- ponagliła ją Ania.
Klaudia pożegnała się z Dawidem i wsiadła do samochodu.
-No to co robimy dziewczynki moje kochane?- zapytałam.
-Nie wiem ale ja jestem głodna- odpowiedziała Karolina klepiąc się po brzuszku.
-No mi też, na maturze w brzuchu mi burczało aż inni się na mnie gapili- zaśmiała się Ania.
-To gdzie jedziemy?
-Nwm na kebaba, frytki, lody. Bo ja tak szczerze to mam ochotę na lody- odpowiedziała Klaudia.
-Ooo czytasz mi w myślach- rozmarzyłam się.
-No to gdzie do Mc'Donald czy KFC?- zapytała Ania.
-Dawaj do Plazy(Centrum Handlowe) bo w Macu dużo ludzi pewnie- odpowiedziała Klaudia.
-Ale ja chcę frytki z Maca- odpowiedziała Karolina z miną zbitego psa.
-Ok niech ci będzie- odpowiedziałam.- To najpierw do Maca a później do Plazy.
-Dziękuję- odpowiedziała dając mi buziaka w policzek.
No to zajechałyśmy do Mc Drive'a a następnie do Plazy. Wjechałam na dolny parking, z niego ruchomymi schodami dostałyśmy się na parter, a następnie na pierwsze piętro. Przeszłyśmy szerokim korytarzem mijając ludzi i doszłyśmy do budek z fast food'em. Po 15 minutach czekania aż Ania zdecyduje co zje z KFC, ja z Klaudią poszłyśmy do budki w celu zakupu lodów. Kupiłyśmy sobie po śmietankowym lodzie z automatu (w razie ubrudzenia się lodem nie będzie to zbyt widoczne).
Gdy wróciłyśmy do stolika Ania już jadła zamówione jedzenie.
Wszyscy zaspokoili swoje potrzeby, wsiadłyśmy do samochodu i wyruszyłyśmy w stronę domu.
Te 21km było bardzo wesołymi kilometrami. Dziewczyny dostały jakiegoś świra i wciąż śmiały się lub opowiadały jakieś głupie sytuacje które doświadczyły w nie dalekim czasie.
Wszystkie mieszkamy o 21km od miasta co oznacza że mieszkamy na wsi. Jest tu pełno rolników, gospodarstw, pól uprawnych ale jak i łąk, lasów, pastwisk, agroturystyk, jezior, rzek, polnych dróg i ślicznych widoków. Co prawda to nie jest Paryż ale jestem cholernie dumna z tego że pochodzę ze wsi, przynajmniej nie boję się ubrudzić czy ciężko pracować. Przez to żadnej pracy się nie boję.
Co prawda jest źle pod tym względem że od Klaudii i Karoliny mieszkam 1,5 i 2km dalej a od Ani 6km. I trzeba było jakoś sobie radzić, pieszo czy rowerem bo nie ma MPK'w. A traz jest i samochód rodziców.
Odwiozłam dziewczyny i wróciłam do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg domu zadzwoniła do mnie mama czy mogłabym odebrać ją z pracy, zgodziłam się. Szybko wbiegłam na piętro do swojego pokoju. Założyłam luźną koszulkę w czaszkę i włożyłam na tyłek czarne spodnie, psiknęłam się perfumą. Zbiegając na parter włożyłam koszulkę w spodnie. Wychodząc z domu zakładałam trampki. Wsiadłam do samochodu nakładając okulary przeciwsłoneczne. Odpaliłam silnik samochodu i ze zrywem wyruszyłam w drogę powrotną po mamę.
Jechałam ok 12 min. Do miejscowości w której mama pracuje. Podjechałam, stała przed bramą wielkiej posiadłości w której pracowała.
-A co ty przebrana? Nie miałaś dziś matury?- powitała mnie chłodnym spojrzeniem, była zła. Wiedziałam o tym już zanim coś powiedziała, na pewno była zła że nie przyjechałam szybciej i musiała na mnie czekać.
-No miałam, ale byłam w domu.- odpowiedziałam ostrożnie gdyż nie wiedziałam jak zareaguje na taką wiadomość.
-Aham i już pół baku nie ma, a wczoraj tankowałam za 100zł. Jeżeli tak będziesz jeździć w tą i z powrotem to nie zdążę zarabiać bo całą wypłatę będę przeznaczać na tankowanie samochodu. No wybacz ale ja już nie wyrabiam, ręce mnie bolą, zapierdalam jak dziki osioł. Cały czas tylko słyszę daj na to, to daj na to. Ja nie jestem bankomatem...
Mama nawijała przez pół drogi a ja kierowałam samochodem, nawet za bardzo jej nie słuchałam, wiedziałam że, musi się wygadać więc czekałam aż to nastąpi. A gdy mama się wygadała, siedziała cicho patrząc za okno.
W ciszy dojechałyśmy do domu, mama wysiadła trzaskając drzwiami własnego auta. Widać miała ciężki dzień a to że, wyjeździłam paliwo było iskrą do tego aby wybuchła, no cóż takie życie.
Weszłam do pokoju i spojrzałam na łóżko pełnawijała, które czekały na spakowanie. Wyciągnęłam z pod łóżka dużą torbę na kółkach i zaczęłam pakować ubrania oraz rzeczy z listy, którą stworzyłam aby niczego nie zapomnieć. Pomimo że, torba była na prawdę duża nie zmieściłam wszystkich "potrzebnych" rzeczy więc musiałam jeszcze wziąć mniejszą bez kółek. Po godzinnym pakowaniu wreszcie zakończyłam wielkie pakowanie.
Postanowiłam się trochę zrelaksować, wzięłam książkę, poduszkę i wyszłam na zewnątrz, położyłam się w hamaku i... Zasnęłam, to był cios bo miałam czytać książkę i się rozkoszować śliczną pogodą, a tym czasem smacznie spałam.
Moją drzemkę przerwał dzwoniący telefon, zaspana nawet nie zobaczyłam kto do mnie dzwoni, po prostu odebrałam licząc na to że, rozpoznam rozmówcę. Nie myliłam się, dzwoniła Ania z zajebistym pomysłem wyprawy nad jezioro motocyklami, tylko z jednym minusem, musiałabym podjechać po Klaudię, bo Ania weźmie Karolinę i nie ma jak zabrać Klaudii. Pomimo tego, że musiałam się wracać i mi nie było po drodze, zgodziłam się.
Wstałam z hamaka zabrałam przyniesione rzeczy z powrotem do domu.
Przebrałam się, wzięłam dwa kaski, portfel, telefon i kluczyki. Wyszłam z domu nie mówiąc nic nikomu gdyż nikogo w nim nie było. Odpaliłam swoją CBR 125 i wyruszyłam w trasę.
Wpadłam po Klaudię i razem pojechałyśmy jeszcze do centrum naszej miejscowości by zrobić drobne zakupy.
Kupiłam soki, chrupki, chipsy no i coś słodkiego.
Następnie pojechałyśmy do Karoliny a stamtąd w dwa motocykle popędziłyśmy nad jezioro.
Siedziałyśmy na pomoście ciesząc się tą chwilą, bo za 2 dni jadę do Anglii. Grzesiek(mój i Karoliny kuzyn) przyjmie mnie pod swój dach, kochany jest bo załatwił mi robotę, a do tego powiedział że, puki nie zacznę zarabiać to pomoże mi finansowo.
W pewnym momencie nad jezioro zajechały dwa samochody z jednego wysiadł Krzysiek(nasz kumpel) Bartek, Piotrek(chłopak Ani) i Dawid, a z drugiego kilku znajomych, przywitaliśmy się z nimi i przenieśliśmy się z pomostu do ogólnodostępnej altanki. Chłopaki wyjęli z bagażnika dwie reklamówki piwa. No to zapowiadało się na imprezę, ale i tak wiele osób nie piło bo prowadziło.
Po dwóch godzinach pijącym było już wesoło, a atmosfera była idealna aż chciało się żeby trwała i trwała, ale niestety czas powrócić do rzeczywistości.
Do Klaudii zadzwonił tata i musiała wracać, a ja musiałam ją odwieść więc reszta towarzystwa również zaczęła się zbierać. Pożegnałam się dość czule ze wszystkimi i odwiozłam Klaudię. Całą drogę jechała za mną Ania gdy zatrzymałam się przed domem Klaudii, Ania zatrzymała się obok mnie.
Co się okazało chciały się ze mną pożegnać bo jutro nie będzie jak bo, będę jeździć do najbliższej rodzinie by się pożegnać, mówiąc to mam na myśli moje babcie i dziadka.
Po kolei podchodziły do mnie i żegnały się ze mną, aż mi łzy spływały po policzkach, tak jak i wszystkim dziewczynom. To było bardzo czułe pożegnanie.
Wróciłam do domu na prawdę zmęczona, wzięłam prysznic by się zrelaksować.
Późnym wieczorem rodzice wrócili do domu. Tata ledwo trzymał się na nogach, widać było że zaszalał, a mama jak to mama wiecznie trzeźwa. Widząc ojca w takim stanie poszłam na górę.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam.