To
jest ten dzień jutro wyjeżdżam w moją pierwszą podróż życia. Jeszcze tylko
przede mną 40godzin w autokarze, ale dam radę, jestem silna.
Grzesiek
jest przygotowany na mój przyjazd, powiedział że specjalnie na mój przyjadz
zagonił współlokatorów do sprzątania, on jak i jego kuple nie mogą się mnie
doczekać. Dla mojego "bezpieczeństwa" mam z Grześkiem udawać parę,
nie wyobrażam sobie tego kompletnie.
Podobno
jego kumple bawią się dziewczynami, a żeby mnie nie podrywali to będę udawać,
chodź Gerzesiek już się z kimś spotyka i jego kumple dobrze o tym wiedzą.
Jestem ciekawa jak to będzie, coś tak czuje że ten miesiąc będzie ciekawy i to
bardzo.
Od
rana pakowanie wre. Mama jak to mama spakowała mi od groma jedzenia, a jeszcze
czeka mnie wizyta u babć, które bardzo kocham, oby mi nic nie wcisnęły.
Jakoś
popołudniu wsiadłam w samochód i pojechałam do babci, gdy przekroczyłam bramkę
od razu przywitał mnie pies a za nim mój 3 letni kuzyn. Mały zawsze tak się
cieszył gdy przyjeżdżałam do nich, chodź nawet na chwilę. Od razu mnie
przytulił (robił to cały czas. Te wszystkie kłótnie, szarpanki, napięta
atmosfera między jego rodzicami. Gdy mały zaczynał raczkować przez przypadek
zobaczył jak jego ojciec uderzył jego mamę, to było tego dnia kiedy ciocia
wyrzuciła go z domu i podjęła decyzję o rozwodzie) wziął za rękę i kazał się z
nim bawić w piaskownicy. Babcia wyszła z domu. Przywitała mnie uśmiechem,
odwdzięczyłam się tym samym, w jej oczach było widać zmęczenie fizyczne i psychiczne,
ale pomimo to wciąż się uśmiechała, a przez to stawała się dla mnie wzorem do
naśladowania.
Wstałam
z piaskownicy i podeszłam do babci, która wywieszała pranie. Chwilę
porozmawiałyśmy o jakiś pierdołach, po czym zaprosiła mnie do domu.
Podążając
za nią weszłyśmy do piętrowego domu. (to część należąca w całości do babci,
natomiast góra była przeznaczona dla cioci i kuzynów).
Weszłyśmy
przez drzwi wejściowe, przeszłyśmy przez korytarz gdzie znajdowały się schody
na górę i przeszłyśmy przez kolejne drzwi wchodząc do kuchni. Usiadłam na
krześle a babcia wstawia wodę na herbatę.
Babcia
zaczęła rozmowę o moim wyjeździe bo ja jakoś nie mogłam się zebrać.
Opowiedziałam jej wszystko co zamierzam, odpowiedziałam grzecznie na wszystkie
pytania i wyjaśniałam niejasności.
Przy
żegnaniu się z babcią, wcisnęła mi malutki pakunek, obraziła by się gdybym nie
wzięła. Najgorzej było wytłumaczyć kuzynowi gdzie jadę i na jak długo. Starałam
się jak mogłam ale, nie wiem czy zrozumiał co ktokolwiek mu powiedziałam.
Obiecałam
mu, że przywiozę mu dużą torbę słodyczy i tylko przez to pozwolił mi jechać.
Usiadłam
do samochodu, zjechałam z chodnika, pomachałam na pożegnanie i odjechałam.
Wjechałam
na podwórze posiadłości moich dziadków. Wysiadłam z samochodu, przywitała mnie
ciocia (mieszkała w jednym z bliźniaków) zaczęłyśmy rozmawiać po jakimś czasie
do rozmowy dołączyła do nas babcia. Widać czuła się dziś na prawdę dobrze, bo
jest bardzo chora i zazwyczaj siedzi lub leży na łóżku bo nie ma siły. To jest
rzadkość kiedy babcia wychodzi na podwórko.
-Cześć
babciu jak się czujesz?
-Cześć
dziś o wiele lepiej- posłała uśmiech.
-Właśnie
widzę, wyglądasz nawet lepiej.
-I
tak się czuję. A ty kiedy jedziesz, tam do Grzesia
-Już
jutro, dlatego przyjechałam do was żeby się pożegnać.
-A
o której jedziesz?- zapytała babcia.
-Z
samiutkiego rana. Nawet dziś dzwoniłam do Grzesia się zapytać czy wszystko jest
gotowe. Grzesiek mówi żebym leciała samolotem, bo 2 godz. i na miejscu jestem,
ale ja nie wysiądę do samolotu, sam niech sobie leci. Ja pójdę autokarem, 40
godz.
-A
masz zapewnioną pracę czy jednak wolisz jak swego czasu twój ojciec, że
pojechał z nastawieniem znalezienia pracy a w końcu skończyło się pojechaniem
na wczasy- zaśmiała się ciocia zapalając papierosa.
-Nie
no co ty, z tego co Grzesiek mi mówił to ma dla mnie robotę już zapewnioną.
-Czyli
jedziesz na pewniaka no i dobrze- odpowiedziała ciocia podchodząc do nas.
-Dokładnie
tak.
-A
do jakiej pracy jedziesz?- zapytała babcia.
-Wiesz
babciu że nawet nie wiem? Ale co już by nie było. Ważne żeby zarobić jakiś
grosz.
-Tylko
uważaj żeby ta praca była legalna, bo kłopotów sobie narobisz- martwiła się
babcia.
-Spokojnie
babciu, wszytsko jest legalne- zapewniłam.
-No
tak nie ma to jak swoje pieniądze. Będziesz miała przynajmniej szacunek do tego
pieniądza. A na coś zbierasz pieniądze? Bo słyszałam że masz swoje konto i
wpłaciłaś już na nie pieniądze z rekompensaty.
Miałam
wypadek samochodowy, nie ja prowadziłam, ale mój były chłopak. Jakiś skurwiel w
nas wjechał przez co straciliśmy panowanie nad autem i wjechaliśmy w rów,
dachowaliśmy kilka razy. Wszyscy przeżyli. Natomiast samochód nadawał się tylko
na złom.
-Na
razie tylko zbieram a czas pokaże co kupię. Mama już mówiła? Ta to ma długi
język- zdenerwowałam się.
-Nie,
to w rozmowie wyszło ale to nic strasznego. To dobrze że tak zrobiłaś, co twoje
to twoje- zapewniła ciocia.
Nawet
nie zorientowałam się kiedy babcia poszła do domu, może źle się poczuła albo
pewnie coś pichci, jak to babcia. Jej ciasta, torty, desery są najpyszniejsze.
Do tej pory pamiętam ten smak z dzieciństwa. Na samą myśl ślinka mi cieknie.
-A
kiedy wracasz?
-Nie
wiem. To zależy ile zarobię, bo w dzisiejszych czasach wszytsko opiera się o
pieniądze.
-No
tak, bez tego ani rusz.
-Ale
tak myślę że na jakiś miesiąc, dwa i wrócę ale nie wiem czy tutaj wrócę.
-To
gdzie się wybierasz?
-Nie
wiem może na Śląsk pójdę, zawsze chciałam tam pojechać i tak nic mnie tu nie
trzyma, nie mam tu roboty, więc co tu robić? Tylko na dupie siedzieć w domu
albo na jakimś starzu zarabiać grosze, to ja dziękuję.
-Ilonka
masz trzymaj to dla ciebie- wtrąciła babcia wpychając do rąk reklamówkę.
-Babciu
nie trzeba było, bo mama mi zapakowała dużo jedzenia i babcia mi jeszcze
dołożyła.- odpowiedziałam zakłopotana.
-To
dasz dla Grzesia.
-No
dobrze, dziękuję- zarumieniłam się.
Nareszcie
przyszedł czas na pożegnanie, przytuliłam się do babci a następnie do cioci.
Wsiadłam do samochodu, pomachałam na do widzenia i odjechałam.
Wracając
do domu wstąpiłam jeszcze do sklepu kupiłam sobie wodę i jakieś drobiazgi do
jedzenia.
Przyjechałam
do domu i zniosłam walizki ze swojego pokoju do salonu. Zmachałam się, a
dodatkowo zaczynałam się stresować podróżą. Nie wiedziałam jak to zniosę, bo
nigdy tak długo nie jechałam, tak samo jak nigdy nie byłam za granicą.
Próbowałam
się uspokoić dokonując ostatnich poprawek w pakowaniu.
Mama
kręciła się po domu mój brat wyjechał z domu a tata nie wrócił jeszcze z pracy.
Czas strasznie szybko leciał.
Zmęczona
pakowaniem położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i zasnęłam.
Zbudził
mnie budzik o 4.00 byłam zaskoczona że tak długo i głęboko spałam, przespałam
cały wieczór i nawet nie wzięłam prysznica. Najwidoczniej byłam bardzo zmęczona
i jest to bardzo prawdopodobne ponieważ ostatnimi czasy słabo spałam.
Wstałam
z łóżka i poszłam pod prysznic. Następnie się ubrałam, włożyłam czarną
bieliznę, czarne rurki z dziurami i wysokim stanem, krótką bluzeczkę w kolorze
morskim, białe skarpetki i krótkie, białe conversy. Zbiegłam na dół, do
łazienki. Po drodze przywitałam się z mamą.
Weszłam
do łazienki i się umalowałam, ze stresu zajęło mi to dość sporo czasu, więcej
niż zwykle.
Stres
ogarniał mnie całą, straciłam nawet przez niego apetyt.
Dosiadłam
się do mamy, chwilę porozmawiałyśmy po czym zaczęłyśmy się zbierać, pomogła mi
z bagażami, chwyciłam moją kurtkę i wyszłam z domu, przed wyjazdem spojrzałam
na mój dom rodzinny, aż łezka w oku się zakręciła.
Jechałyśmy
w zupełnej ciszy, ciężko mi było odczytać z twarzy mamy jej uczucia. Nie wiem
czy była zła, smutna czy zniesmaczona.
Na
peronie poczekała ze mną do przyjazdu busa. Nawet pomogła mi włożyć moje rzeczy
do bagażnika.
-Trzymaj
się, szerokiej i szczęśliwej drogi. Daj znać jak dojedziesz-odpowiedziała mama
przytulając mnie. Widać było jej zaszklone oczy.
-Oczywiście-
wywróciłam oczami. -Dobra wsiadam pa- ucałowałam i wsiadłam do autobusu.
Usiadłam
przy oknie w którym widziałam mamę, gdy bus ruszał pomachałam jej na pożegnanie
i odjechałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz