Zdążyłam
tylko otworzyć oczy a już poczułam te siniaki na moim ciele połączone z
zakwasami. Wczoraj po pracy wróciłam padnięta marzyłam o prysznicu i tylko o łóżku,
ale Kubuś zakupił nowy sprzęt i namówił mnie na przejażdżkę. To była prawdziwa
moc, kilka razy upadłam ale za każdym razem wstawałam, siadałam na crossa i
ruszałam dalej.
To
była adrenalina i wariactwo, to najbardziej mnie cieszyło. W takich momentach
przypominałam sobie jak zasuwałam na swojej CBRce, to było coś.
Ledwo
wstałam z łóżka i dałam radę się ubrać. Następnie poczłapałam do kuchni na
śniadanie.
-To
co Kubuś dziś powtórka z wczoraj?- zapytałam zachęcająco siadając na przeciwko
chłopaka przy stole.
-No
pewnie, to będzie moja ostatnia przejażdżka.- odpowiedział wpychając do ust
kanapkę.
-Dlaczego?-
zmarszczyłam się nakładając na talerz smakołyki.
-Bo
jadę na kolonie jak co rokoku na 4 tygodnie.
-O
ja, to tyle czasu będę musiała jeździć sama?- zmartwiłam się.
-Dasz
radę, las już znasz więc, co za problem. Będziesz miała czas na to by poćwiczyć
i nabrać wprawy. Ale patrząc na to jakie masz szczęście to pewnie jak wrócę w
szpitalu cię odwiedzę.- zażartował pokazując swoje zęby.
-Patrz
żebyś ty za chwilkę nie leżał w szpitalu- pokazałam mu język. -Dobra dość,
muszę kupić nowy kask i gogle, pokarzesz mi jakiś sklep?
-Pewnie,
przyjdę do ciebie do pracy i pójdziemy razem.
-Ok,
ale wiesz że dziś jest niedziela?- uśmiechnęłam się.
-A
no tak, dobra to jak się ogarniesz.
Po
śniadaniu poszłam do łazienki zrobiłam delikatny makijaż.
W
czasie wykonywania makijażu zadzwonił do mnie telefon, to był mój szef, który
na samym początku mnie przeprosił że nie omówił ze mną ilości godzin pracy i
dni w jakich będę pracowała.
Oznajmił
że puki co to mam 3 miesięczną umowę tymczasową, to oznacza iż będę testowana
przez ten czas i po upływie tego czasu dopiero zdecyduje czy mnie zatrudni.
Co
do mojej pracy doszedł do wniosku że zaczyna się sezon więc będę bardzo
potrzebna hotelowi dlatego podwyższył moje wynagrodzenie i będę pracować przez
5 dni w tygodniu.
Za
wiele to nie miałam do dyskutowania bo już podpisałam z nim umowę, najbardziej
martwiłam się o ubezpieczenie i czy to jest umowa śmieciowa czy legalna.
Oczywiście korzystając z okazji zapytałam o nurtujące mnie pytania.
W
odpowiedzi usłyszałam.
-Pani
Ilono nie rozumiem skąd takie pytania, jest Pani zatrudniona legalnie i posiada
pani ubezpieczenie w razie wypadku.
Ucieszyłam
się słysząc to, uspokoiłam się.
Zakończyłam
rozmowę i wyszłam z Kubusiem na poszukiwanie nowego kasku na crossa.
Zaprowadził
mnie do sklepu gdzie była cała ściana w kaskach na crossa, wybrałam taki który
najbardziej mi się spodobał był czarny z pomarańczowymi elementami, do tego
dobrałam gogle, korzystając z okazji kupiłam dodatkowo buty na crossa.
Miałam
już wychodzić bo w końcu kupiłam to co chciałam ale spojrzałam jeszcze na
stroje niestety nie miałam przy sobie tyle gotówki aby kupić, więc tylko
popatrzyłam.
Wyszliśmy
ze sklepu z zakupami życia i szliśmy w stronę domu, ale za moją namową
zaszliśmy do butki z lodami, zamówiliśmy lody waniliowe, zapłaciliśmy i
ruszyliśmy w dalszą drogę.
Wróciliśmy
do domu cali roześmiani i klejący od lodów. Podczas drogi było nudno więc pomazaliśmy
się lodami tak dla zabawy. Ludzie widząc nasze twarze w lodach waniliowych
piorunowali nas wzrokiem, ich miny były zabawne.
Po
wejściu do domu od razu skierowaliśmy się do łazienki, by zmyć z siebie lody.
Oczywiście i tam zachowaliśmy się jak dzieci, bo po naszym wyjściu łazienka
pływała.
-Dzieci
chodźcie do kuchni!- krzyknęła mama Kuby słodkim głosem.
Weszliśmy
dość zdezorientowani, nie wiedząc czego się spodziewać.
Zastaliśmy
mamę Kuby pichcącą coś w kuchni.
-Pomożecie
mi?- zapytała.
-Oczywiście-
odpowiedziałam bez wahania.
-A
tata jest?- zapytał Kubuś.
-Nie
ma, poszedł do kolegi.- odpowiedziała mama Kuby mieszając coś w garnku.
-Ilonka
szykuj się wieczorem na rzeź- położył rękę na moim ramieniu Kubuś.
-Jakub
uspokój się- zwróciła uwagę mama Kuby patrząc na niego z pod byka.
-Mamo
a tak nie ma jak ojciec się nachleje?
-Wyrażaj
się- walnęła go ścierką po ramieniu.
-Ała
mamo- jęczał.
-Jakub
do sprzątania, już!- krzyknęła z uśmiechem.
Z
Kubą podzieliliśmy się obowiązkami, ja odkurzałam on ścierał kurze i ogarniał
rzeczy czyli odnosił rzeczy na miejsce
W
ciągu 3 godzin posprzątaliśmy dom parterowy, zmęczeni usiedliśmy w kuchni przy
stole a mama Kuby podała nam obiad, chciałam jej pomóc ale zabroniła mi. Kazała
siedzieć, jeść i nie gadać.
Po
zjedzonym wspólnie obiadem, przyszedł czas na popołudniową przejażdżkę na
crossie.
Założyłam
swój stary kombinezon, założyłam nowe buty, wzięłam kas, gogle i wyszłam na
podwórko.
Czekałam
na Kubę jeszcze przez jakiś czas, ale czekanie opłacało się, gdy wreszcie wyjechaliśmy
z domu.
Do
lasu mieliśmy kawałek drogi, mogliśmy więc troszkę zaszaleć i się troszkę
pościgać, wygrał Kubuś za sprawą lepszego sprzętu, gdyby nie ten mały szczegół
to bym z pewnością wygrała.
Przy
wjeździe do lasu spotkaliśmy kumpli Kuby, Adama z Adrianem. Pogadaliśmy przez
chwilkę o pierdołach, pośmieliśmy się trochę bo Adrian na początku myślał że
jestem chłopakiem bo w moim kombinezonie nie widać, że jednak jestem
dziewczyną.
Kręcąc
sie po lesie przez przypadek wyjechałam z niego, natrafiając na dość sporą
polanę, a tuż przy niej na ogromną piaszczystą górę, od razu mi się spodobała i
wiedziałam, że chcę na nią wjechać. To stało się moim celem.
Pojechałam
po Kubę i pokazałam mu moje znalezisko na początku nie chciał wjeżdżać na
polanę ale jednak ugiął się.
Podzieliłam
się z nim moim zamiarem, nie zgodził się a nawet zabronił mi wjeżdżanie na tą
ogromną górę.
Na
pocieszenie Kubuś pokazał mi inne mniejsze piaszczyste góry, które jak oznajmił
mogę zdobywać ile chcę.
Słońce
zaczęło zachodzić, więc postanowiliśmy wrócić do domu, przy wjeździe do lasu
rozstaliśmy się z kumplami Kuby, każdy z nas pojechał w własnym kierunku, jeden
do babci, drugi do dziewczyny, a my do domu.
Cały
wieczór pakowaliśmy Kubę na kolonie, no nie powiem bawiłam się przy tym bardzo
dobrze, po skończonym pakowaniu usiedliśmy w salonie z herbatkami i oglądaliśmy
jakiś mało ciekawy film, jestem w tym domu gościem nie mogę wybrzydzać.
Tuż
przed spaniem pożegnałam się przytulasem z Kubą, gdyż to rodzice Kubusia sami
mieli go odwieść na przystanek.
Położyłam
się wygodnie i usnęłam niczym małe dziecko.
Nie
do końca zdążyłam nacieszyć się krainą snów gdy ktoś niespodziewanie mnie z
niej wyrwał, zaspana i zdezorientowana, podniosłam się przecierając oczy w celu
ujrzenia kto był na tyle odważny by mnie budzić.
-Przepraszam
cie Ilonko, że cię budzę.
-Coś
się stało?- zapytałam podnosząc się z poduszki, opierałam się na łokciach
-Mój
mąż nie jest w stanie zawieść Kuby na przystanek, chciałabym cię prosić abyś ty
to zrobiła, bo ja niestety nie mam prawa jazdy.- usiadła na skraju mojego
łóżka.
-Oczywiście
a kiedy mam to zrobić?
-Za
40 minut ma odjazd a bym chciała być tam wcześniej bo to nigdy nic nie wiadomo.
-Oczywiście
już wstaję i się ubieram.
-Dziękuję,
bardzo dziękuję.- odpowiedziała zostawiając mnie w pokoju samą.
Szybko
włożyłam spodnie, sweter, umyłam twarz i wyszłam pośpiesznie z pokoju.
Pomogłam
z bagażami Kuby i wsiedliśmy do starej BMW, nigdy nie prowadziłam tak starego
samochodu więc potrzebowałam kilku instrukcji Kubusia.
Byłam
z siebie dumna gdy ruszyłam z podjazdu i pojechałam według nawigującej mamy
Kuby.
-Może
nie powinnam ale, dlaczego Pani mąż nie może odwieść Kuby na przystanek?-
zapytałam dość nieprosić skupiona na drodze.
-Bo
jak zwykle zachlał.- odpowiedział niewzruszony Kuba.
-Jakub
to nie tak.- odpowiedziała usprawiedliwiając męża.
-A
jak mamo? Przecież tak jest, ojciec jest alkoholikiem, cały czas chleje a
później robi awantury w domu- podniósł głos Kuba.
-Przepraszam
nie powinnam była pytać.- zakłopotałam się.
-Nic
się nie stało kochanie- odpowiedziała z uśmiechem mama Kuby.
-Nie
musisz przepraszać, kiedyś byś i tak się dowiedziała.-odpowiedział
poddenerwowany Kuba.
-Jakubie,
jedziesz na 4 tygodnie na kolonie, dziś wyjeżdżasz, na prawdę chcesz się w
gniewie rozstawać?
-Nie
chcę mamo, ale nie rozumiem tylko jednej rzeczy dlaczego nie odejdziemy od
niego.
-Bo
z problemami trzeba sobie radzić i walczyć z nimi. Proszę cię nie zadawaj
więcej tak głupich pytań.
Dojechaliśmy
na przystanek, pomogliśmy Kubie z bagażami i odprowadziliśmy go na miejsce
zbiórki, oczywiście poczekaliśmy aż wsiądzie i odjedzie.
Kątem
oka zobaczyłam jak mama Kuby się wzrusza, podeszłam do niej i wzięłam ją pod
rękę, by ją wesprzeć. Gdy tylko Kuba zniknął nam z oczu wsiadłyśmy do samochodu
i wróciłyśmy do domu.
Zaczęło
już świtać, nie opłacało się mi znów kłaść.
Mama
Kuby zrobiła nam po kawie a wspólnie przygotowałyśmy śniadanie.
Nim
się obejrzałam musiałam zbierać się do pracy, szybko zrobiłam delikatny
makijaż, ubrałam czarną ołówkową spódniczkę, białą koszulę na krótkim rękawku,
złożyłam czarne szpilki, chwyciłam torebkę i wyszłam rzucając na wyjściu
"Miłego dnia".
W
pracy myślałam że się wykończę, cały dzień na nogach, nawet zjeść nie było
kiedy. Cały czas przychodzili goście to na śniadanie, to na obiad, to na
podwieczorek, a to na kolację.
Było
ciężko, pomimo że ja tylko miałam za zadanie roznosić zamówione potrawy, ale
ręce mi już opadały. Inne dziewczyny nie miały w cale lepiej. Takie ciężkie
sytuacje skłaniają do poznania się bliżej.
Zapoznałam
się z Darią, dziewczyną która, pracuje w tym hotelu na stanowisku kelnerki od 4
lat, pocieszyła mnie i doradzała mi jak ułatwić sobie pracę. Była w porządku,
nawet udało nam się złapać wspólny kontakt.
Przez
cały dzień mijałam się z Darią, taka praca taki dzień.
Ucieszyłam
się kiedy moja szefowa, czyli swego rodzaju opiekun powiedział, że mogę iść do
domu, od razu rozpromieniałam. Z wielkim uśmiechem poszłam do szatni, niestety
nie byłam w stanie założyć swoich szpilek w których przyszłam, dlatego musiałam
wracać w swoich baletkach w których pracowałam.
W
domu powitała mnie mama Kuby z cieplutkim obiadem, na sam zapach ślinka mi
ciekła, szybko przebrałam się i przybiegłam do kuchni by coś zjeść, mój żołądek
domagał się tego już od południa a teraz była jakaś 19.00, nie mogłam w to
uwierzyć pracowałam 10 godzin.
Po
objedzie założyłam kombinezon, wsiadłam na crossa.
Pojechałam
na polanę którą odkryłam poprzedniego dnia, pojeździłam trochę w około tej
dużej góry, która wręcz na mnie krzyczała żebym na nią wjechała niestety
posłuchałam się słów Kuby i zrezygnowałam z tej szalonej decyzji.
Położyłam
się na trawie obok crossa i popatrzyłam sobie w niebo, a nawet nie wiem kiedy
zamknęłam oczy i usnęłam.
To
dziwne, nigdy w życiu nie zdarzyło mi się abym zasnęła na trawie. Czułam się
strolowana przez moje ciało.
Zaczęło
się ściemniać, kompletnie nie wiedziałam która jest godzina, sądząc po
zmierzchu to późna, włożyłam kask na głowę, wsiadłam na crosaa i ruszyłam.
Po
powrocie do domu, nikogo nie było w kuchni, pewnie wszyscy już spali, w sumie
to się nie dziwię była już po 22.00. Kompletnie nie wiem ile spałam na trawie.
Weszłam
do swojego pokoju, rozebrałam się i poszłam pod prysznic a następne wprost do
łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz