wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział 4

Zdążyłam tylko otworzyć oczy a już poczułam te siniaki na moim ciele połączone z zakwasami. Wczoraj po pracy wróciłam padnięta marzyłam o prysznicu i tylko o łóżku, ale Kubuś zakupił nowy sprzęt i namówił mnie na przejażdżkę. To była prawdziwa moc, kilka razy upadłam ale za każdym razem wstawałam, siadałam na crossa i ruszałam dalej.
To była adrenalina i wariactwo, to najbardziej mnie cieszyło. W takich momentach przypominałam sobie jak zasuwałam na swojej CBRce, to było coś.
Ledwo wstałam z łóżka i dałam radę się ubrać. Następnie poczłapałam do kuchni na śniadanie.
-To co Kubuś dziś powtórka z wczoraj?- zapytałam zachęcająco siadając na przeciwko chłopaka przy stole.
-No pewnie, to będzie moja ostatnia przejażdżka.- odpowiedział wpychając do ust kanapkę.
-Dlaczego?- zmarszczyłam się nakładając na talerz smakołyki.
-Bo jadę na kolonie jak co rokoku na 4 tygodnie.
-O ja, to tyle czasu będę musiała jeździć sama?- zmartwiłam się.
-Dasz radę, las już znasz więc, co za problem. Będziesz miała czas na to by poćwiczyć i nabrać wprawy. Ale patrząc na to jakie masz szczęście to pewnie jak wrócę w szpitalu cię odwiedzę.- zażartował pokazując swoje zęby.
-Patrz żebyś ty za chwilkę nie leżał w szpitalu- pokazałam mu język. -Dobra dość, muszę kupić nowy kask i gogle, pokarzesz mi jakiś sklep?
-Pewnie, przyjdę do ciebie do pracy i pójdziemy razem.
-Ok, ale wiesz że dziś jest niedziela?- uśmiechnęłam się.
-A no tak, dobra to jak się ogarniesz.
Po śniadaniu poszłam do łazienki zrobiłam delikatny makijaż.
W czasie wykonywania makijażu zadzwonił do mnie telefon, to był mój szef, który na samym początku mnie przeprosił że nie omówił ze mną ilości godzin pracy i dni w jakich będę pracowała.
Oznajmił że puki co to mam 3 miesięczną umowę tymczasową, to oznacza iż będę testowana przez ten czas i po upływie tego czasu dopiero zdecyduje czy mnie zatrudni.
Co do mojej pracy doszedł do wniosku że zaczyna się sezon więc będę bardzo potrzebna hotelowi dlatego podwyższył moje wynagrodzenie i będę pracować przez 5 dni w tygodniu.
Za wiele to nie miałam do dyskutowania bo już podpisałam z nim umowę, najbardziej martwiłam się o ubezpieczenie i czy to jest umowa śmieciowa czy legalna. Oczywiście korzystając z okazji zapytałam o nurtujące mnie pytania.
W odpowiedzi usłyszałam.
-Pani Ilono nie rozumiem skąd takie pytania, jest Pani zatrudniona legalnie i posiada pani ubezpieczenie w razie wypadku.
Ucieszyłam się słysząc to, uspokoiłam się.
Zakończyłam rozmowę i wyszłam z Kubusiem na poszukiwanie nowego kasku na crossa.
Zaprowadził mnie do sklepu gdzie była cała ściana w kaskach na crossa, wybrałam taki który najbardziej mi się spodobał był czarny z pomarańczowymi elementami, do tego dobrałam gogle, korzystając z okazji kupiłam dodatkowo buty na crossa.
Miałam już wychodzić bo w końcu kupiłam to co chciałam ale spojrzałam jeszcze na stroje niestety nie miałam przy sobie tyle gotówki aby kupić, więc tylko popatrzyłam.
Wyszliśmy ze sklepu z zakupami życia i szliśmy w stronę domu, ale za moją namową zaszliśmy do butki z lodami, zamówiliśmy lody waniliowe, zapłaciliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Wróciliśmy do domu cali roześmiani i klejący od lodów. Podczas drogi było nudno więc pomazaliśmy się lodami tak dla zabawy. Ludzie widząc nasze twarze w lodach waniliowych piorunowali nas wzrokiem, ich miny były zabawne.
Po wejściu do domu od razu skierowaliśmy się do łazienki, by zmyć z siebie lody. Oczywiście i tam zachowaliśmy się jak dzieci, bo po naszym wyjściu łazienka pływała.
-Dzieci chodźcie do kuchni!- krzyknęła mama Kuby słodkim głosem.
Weszliśmy dość zdezorientowani, nie wiedząc czego się spodziewać.
Zastaliśmy mamę Kuby pichcącą coś w kuchni.
-Pomożecie mi?- zapytała.
-Oczywiście- odpowiedziałam bez wahania.
-A tata jest?- zapytał Kubuś.
-Nie ma, poszedł do kolegi.- odpowiedziała mama Kuby mieszając coś w garnku.
-Ilonka szykuj się wieczorem na rzeź- położył rękę na moim ramieniu Kubuś.
-Jakub uspokój się- zwróciła uwagę mama Kuby patrząc na niego z pod byka.
-Mamo a tak nie ma jak ojciec się nachleje?
-Wyrażaj się- walnęła go ścierką po ramieniu.
-Ała mamo- jęczał.
-Jakub do sprzątania, już!- krzyknęła z uśmiechem.
Z Kubą podzieliliśmy się obowiązkami, ja odkurzałam on ścierał kurze i ogarniał rzeczy czyli odnosił rzeczy na miejsce
W ciągu 3 godzin posprzątaliśmy dom parterowy, zmęczeni usiedliśmy w kuchni przy stole a mama Kuby podała nam obiad, chciałam jej pomóc ale zabroniła mi. Kazała siedzieć, jeść i nie gadać.
Po zjedzonym wspólnie obiadem, przyszedł czas na popołudniową przejażdżkę na crossie.
Założyłam swój stary kombinezon, założyłam nowe buty, wzięłam kas, gogle i wyszłam na podwórko.
Czekałam na Kubę jeszcze przez jakiś czas, ale czekanie opłacało się, gdy wreszcie wyjechaliśmy z domu.
Do lasu mieliśmy kawałek drogi, mogliśmy więc troszkę zaszaleć i się troszkę pościgać, wygrał Kubuś za sprawą lepszego sprzętu, gdyby nie ten mały szczegół to bym z pewnością wygrała.
Przy wjeździe do lasu spotkaliśmy kumpli Kuby, Adama z Adrianem. Pogadaliśmy przez chwilkę o pierdołach, pośmieliśmy się trochę bo Adrian na początku myślał że jestem chłopakiem bo w moim kombinezonie nie widać, że jednak jestem dziewczyną.
Kręcąc sie po lesie przez przypadek wyjechałam z niego, natrafiając na dość sporą polanę, a tuż przy niej na ogromną piaszczystą górę, od razu mi się spodobała i wiedziałam, że chcę na nią wjechać. To stało się moim celem.
Pojechałam po Kubę i pokazałam mu moje znalezisko na początku nie chciał wjeżdżać na polanę ale jednak ugiął się.
Podzieliłam się z nim moim zamiarem, nie zgodził się a nawet zabronił mi wjeżdżanie na tą ogromną górę.
Na pocieszenie Kubuś pokazał mi inne mniejsze piaszczyste góry, które jak oznajmił mogę zdobywać ile chcę.
Słońce zaczęło zachodzić, więc postanowiliśmy wrócić do domu, przy wjeździe do lasu rozstaliśmy się z kumplami Kuby, każdy z nas pojechał w własnym kierunku, jeden do babci, drugi do dziewczyny, a my do domu.
Cały wieczór pakowaliśmy Kubę na kolonie, no nie powiem bawiłam się przy tym bardzo dobrze, po skończonym pakowaniu usiedliśmy w salonie z herbatkami i oglądaliśmy jakiś mało ciekawy film, jestem w tym domu gościem nie mogę wybrzydzać.
Tuż przed spaniem pożegnałam się przytulasem z Kubą, gdyż to rodzice Kubusia sami mieli go odwieść na przystanek.
Położyłam się wygodnie i usnęłam niczym małe dziecko.
Nie do końca zdążyłam nacieszyć się krainą snów gdy ktoś niespodziewanie mnie z niej wyrwał, zaspana i zdezorientowana, podniosłam się przecierając oczy w celu ujrzenia kto był na tyle odważny by mnie budzić.
-Przepraszam cie Ilonko, że cię budzę.
-Coś się stało?- zapytałam podnosząc się z poduszki, opierałam się na łokciach
-Mój mąż nie jest w stanie zawieść Kuby na przystanek, chciałabym cię prosić abyś ty to zrobiła, bo ja niestety nie mam prawa jazdy.- usiadła na skraju mojego łóżka.
-Oczywiście a kiedy mam to zrobić?
-Za 40 minut ma odjazd a bym chciała być tam wcześniej bo to nigdy nic nie wiadomo.
-Oczywiście już wstaję i się ubieram.
-Dziękuję, bardzo dziękuję.- odpowiedziała zostawiając mnie w pokoju samą.
Szybko włożyłam spodnie, sweter, umyłam twarz i wyszłam pośpiesznie z pokoju.
Pomogłam z bagażami Kuby i wsiedliśmy do starej BMW, nigdy nie prowadziłam tak starego samochodu więc potrzebowałam kilku instrukcji Kubusia.
Byłam z siebie dumna gdy ruszyłam z podjazdu i pojechałam według nawigującej mamy Kuby.
-Może nie powinnam ale, dlaczego Pani mąż nie może odwieść Kuby na przystanek?- zapytałam dość nieprosić skupiona na drodze.
-Bo jak zwykle zachlał.- odpowiedział niewzruszony Kuba.
-Jakub to nie tak.- odpowiedziała usprawiedliwiając męża.
-A jak mamo? Przecież tak jest, ojciec jest alkoholikiem, cały czas chleje a później robi awantury w domu- podniósł głos Kuba.
-Przepraszam nie powinnam była pytać.- zakłopotałam się.
-Nic się nie stało kochanie- odpowiedziała z uśmiechem mama Kuby.
-Nie musisz przepraszać, kiedyś byś i tak się dowiedziała.-odpowiedział poddenerwowany Kuba.
-Jakubie, jedziesz na 4 tygodnie na kolonie, dziś wyjeżdżasz, na prawdę chcesz się w gniewie rozstawać?
-Nie chcę mamo, ale nie rozumiem tylko jednej rzeczy dlaczego nie odejdziemy od niego.
-Bo z problemami trzeba sobie radzić i walczyć z nimi. Proszę cię nie zadawaj więcej tak głupich pytań.
Dojechaliśmy na przystanek, pomogliśmy Kubie z bagażami i odprowadziliśmy go na miejsce zbiórki, oczywiście poczekaliśmy aż wsiądzie i odjedzie.
Kątem oka zobaczyłam jak mama Kuby się wzrusza, podeszłam do niej i wzięłam ją pod rękę, by ją wesprzeć. Gdy tylko Kuba zniknął nam z oczu wsiadłyśmy do samochodu i wróciłyśmy do domu.
Zaczęło już świtać, nie opłacało się mi znów kłaść.
Mama Kuby zrobiła nam po kawie a wspólnie przygotowałyśmy śniadanie.
Nim się obejrzałam musiałam zbierać się do pracy, szybko zrobiłam delikatny makijaż, ubrałam czarną ołówkową spódniczkę, białą koszulę na krótkim rękawku, złożyłam czarne szpilki, chwyciłam torebkę i wyszłam rzucając na wyjściu "Miłego dnia".
W pracy myślałam że się wykończę, cały dzień na nogach, nawet zjeść nie było kiedy. Cały czas przychodzili goście to na śniadanie, to na obiad, to na podwieczorek, a to na kolację.
Było ciężko, pomimo że ja tylko miałam za zadanie roznosić zamówione potrawy, ale ręce mi już opadały. Inne dziewczyny nie miały w cale lepiej. Takie ciężkie sytuacje skłaniają do poznania się bliżej.
Zapoznałam się z Darią, dziewczyną która, pracuje w tym hotelu na stanowisku kelnerki od 4 lat, pocieszyła mnie i doradzała mi jak ułatwić sobie pracę. Była w porządku, nawet udało nam się złapać wspólny kontakt.
Przez cały dzień mijałam się z Darią, taka praca taki dzień.
Ucieszyłam się kiedy moja szefowa, czyli swego rodzaju opiekun powiedział, że mogę iść do domu, od razu rozpromieniałam. Z wielkim uśmiechem poszłam do szatni, niestety nie byłam w stanie założyć swoich szpilek w których przyszłam, dlatego musiałam wracać w swoich baletkach w których pracowałam.
W domu powitała mnie mama Kuby z cieplutkim obiadem, na sam zapach ślinka mi ciekła, szybko przebrałam się i przybiegłam do kuchni by coś zjeść, mój żołądek domagał się tego już od południa a teraz była jakaś 19.00, nie mogłam w to uwierzyć pracowałam 10 godzin.
Po objedzie założyłam kombinezon, wsiadłam na crossa.
Pojechałam na polanę którą odkryłam poprzedniego dnia, pojeździłam trochę w około tej dużej góry, która wręcz na mnie krzyczała żebym na nią wjechała niestety posłuchałam się słów Kuby i zrezygnowałam z tej szalonej decyzji.
Położyłam się na trawie obok crossa i popatrzyłam sobie w niebo, a nawet nie wiem kiedy zamknęłam oczy i usnęłam.
To dziwne, nigdy w życiu nie zdarzyło mi się abym zasnęła na trawie. Czułam się strolowana przez moje ciało.
Zaczęło się ściemniać, kompletnie nie wiedziałam która jest godzina, sądząc po zmierzchu to późna, włożyłam kask na głowę, wsiadłam na crosaa i ruszyłam.
Po powrocie do domu, nikogo nie było w kuchni, pewnie wszyscy już spali, w sumie to się nie dziwię była już po 22.00. Kompletnie nie wiem ile spałam na trawie.
Weszłam do swojego pokoju, rozebrałam się i poszłam pod prysznic a następne wprost do łóżka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz