Nagrywanie
filmiku zajęło nam ponad dwie godziny, ale z tego co mówili chłopacy
filmik na You Tube będzie trwał ok 20 min. podziwiam i chylę nisko czoło dla
You Tuberów, bo mi by się nie chciało. Żeby to jeszcze nagrywane było w jednym
miejscu, ale chłopacy latali z tą kamerką po całej posesji odgrywając różne
scenki. Mało się nie popłakałam ze śmiechu.
Pierwszy
raz w życiu jestem na backstage i stwierdzam że to trudne i wymaga ogromu
pracy, na prawdę jestem pełna podziwu że im się chciało i chce.
Po
nagraniu wystarczającej ilości materiału, zaczęliśmy sprzątać ogród, odnosiliśmy
meble w miejsca gdzie stały.
-Siema
wszystkim -przywitała się Wiki.
-Hej
-przywitałam się z uśmiechem.
-Remek
chodź tu na chwilkę, babcia cię prosi.
-Ok
już idę -odkrzyknął Remek ustawiający ławkę w altance.
-A
wy chodźcie na obiad -zawołała nas gestem, po czym podążyliśmy za nią.
Weszliśmy
do domu Remka, a raczej do korytarza z którego prowadziły drzwi do części
zamieszkiwanej przez dziadków ReZiego i schody prowadzące do części
zamieszkiwanej przez rodziców Remigiusza i Wiktorii.
Weszliśmy
schodami na górę i ukazał nam się korytarz który prowadził do kuchni i salonu
odgrodzonego wysepką. Wszystko było urządzone nowocześnie przez co zakochałam
się w tym domu.
W
domu nikogo nie było, oprócz Wiki, która już przygotowała nam jedzenie, ale
zanim usiedliśmy konsumować musieliśmy zanieść sprzęty Remka do jego pokoju,
który znajdował się przy salonie.
Remka
pokój był dość mały ale za to przytulny pomimo białych mebli i ścian.
Gdy
wyszliśmy z pokoju Remek zdążył wrócić i wspólnie zasiedliśmy do jedzenia
pyszności przyrządzonych przez Wiktorię.
Było
na prawdę pyszne, objadłam się jak na wigilię a dodatkowo naśmiałam bo Remkowi
włączył się tryb śmiesznych sucharów. Kotlet się popłakał, Szumi opluł Loczka,
a ja się zadławiłam. Po objedzie zaczęły się poważne rozmowy i planowanie kiedy
by się jeszcze złapać w wakacje na jakąś imprezkę, biwak, kajaki czy coś w tym
stylu.
Chłopaki
się nie dogadali bo do kotleta zadzwonił telefon i musieli wracać do domu.
Kotlet
był tak uprzejmy że chciał mnie zgarnąć i odwieść do domu ale, nie mógł tego
zrobić bo miał auto załadowane i zostałam u Remka.
Siedzieliśmy
u niego w pokoju, oczywiście wychwaliłam jego dom jak tylko mogłam od góry do
dołu, wzdłuż i wszerz przez co trochę się ze mnie śmiał, ale co ja zrobię że
łatwo się ekscytuję.
Remek
zgrywał materiał na komputer i na moją prośbę zaczął go montować, a ja z
wielkim zaciekawieniem patrzyłam co robi, na prawdę mnie to interesowało.
Zauważył to i zaczął mi tłumaczyć i zdradzać swoje triki.
Po
montowaniu, Remek postanowił nagrać jeszcze GTA V więc siedziałam i z takim
samym zaciekawieniem patrzyłam jak gra.
To
było to co uwielbiam, bardziej od grania lubię patrzeć jak ktoś gra, to może
wydawać się dziwne ale tak jest. To wszystko przez mojego tatę, który grał na
PS w Tumb Rider kiedy ja z bratem byliśmy dzieciakami i co wieczór siedzieliśmy
i patrzyliśmy jak tata przechodzi grę.
Podczas
nagrywania GTA V, Remek pozwolił mi pograć. Nie mogłam w to uwierzyć.
ReZi
stał nade mną i tłumaczył sterowanie, już po chwili załapałam i świetnie się
bawiłam. Rozwalałam wszystko co się da, zabijałam i okradałam. Remek kazał mi
przejść jedną z prostszych misji, niestety nie umiałam jej przejść, pomimo
moich prób zrezygnowałam i oddałam dla ReZiego. On ją szybko przeszedł i
zakończył nagrywanie. Zauważyłam że ma The Forest, zaczęłam mówić o niej,
Remek zauważył że interesuje się nią, pozwolił mi w nią zagrać, byłam w
większym podekscytowaniu, bo The Forest od zawsze był moim marzeniem. Ale bałam
się w nią grać, usiadł obok mnie i rozpoczął grę swoją postacią. Razem z
Remkiem zaprojektowaliśmy kilak rzeczy w jego obozie, a ja miałam nazbierać
materiału na ich zbudowanie. Byłam cała w strachu chodząc po lesie, a Remek to wykorzystywał,
co chwila mnie straszył że gdzieś w oddali widział kanibala. Raz kanibal
wystraszył mnie, bo zrobił mi plecy i musiałam się z nim bić, Remek położył
swoją dłoń na moją, która z kolei była na myszce i bił go.
Byłam
tak pochłonięta graniem Remka że nie zorientowałam się kiedy zaczął zapadać
zmierzch, czyli w skrócie zrobiło się na prawdę późno.
-O
cholera -krzyknęłam spanikowana.
-Co?
-odwrócił się przestraszony Remek.
-Jest
już 21.00, muszę wracać do domu -odpowiedziałam.
-Hahaha...
dobra to cię odwiozę -odpowiedział po czym wstał od komputera.
Wyszliśmy
z jego pokoju gdzie natrafiliśmy na jego rodziców.
-Dzień
dobry -przywitałam tak jak mama uczyła.
-Cześć
Ilona -przywitali się rodzice Remka, na co się zdziwiłam bo znali moje imię.
-Ilona
to jest moja mama Krysia a to mój tata Irek -przedstawił mi swoich rodziców.
-Miło
mi państwa poznać -uścisnęłam po kolei dłonie rodziców Remka.
-Odwiozę
Ilonę do domu, tata daj kluczyki do swojego auta -Remek się wyszczerzył do ojca.
-Masz
tylko nie zarysuj -tata rzucił w jego stronę kluczyki.
-Nigdy
nie zarysowałem twojego auta.
-No
i niech tak zostanie.
-Do
widzenia -pożegnałam się. -Dziękuję za przepyszny obiad.
Wyszliśmy
przed dom a następnie wsiedliśmy do auta taty Remka.
Jechaliśmy
w stronę mojego domu.
-Wiesz
na co mam ochotę?
-Na
co?
-Na
wykąpanie się w jeziorze.
-Ale
że teraz?
-No
-uśmiechnęłam się.
Remek
w tym momencie zboczył z drogi prowadzącej do mojego domu i jechał w stronę
lasu, patrzyłam na niego zaciekawiona. Remek tylko się uśmiechał. Domyślałam
się co on kombinuje, ale nie byłam pewna. Remek przejechał przez las i się
zatrzymał, spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem. Dodał że wysiadamy.
Wysiadłam
z samochodu i zaczęłam podążać za Remkiem. Zza drzew wyłoniło się nieduże
jezioro, było dookoła otoczone drzewami, co wyglądało ślicznie, a teraz doszedł
zachód słońca, który powoli znikał za drzewami.
-Co
ty kombinujesz? –zapytałam.
ReZi
odwrócił się w moją stronę uśmiechnął się i zdjął koszulkę, a następnie
spodenki. Podążyłam jego śladami, chodź byłam zawstydzona. Oboje staliśmy w
bieliźnie, spojrzałam na niego i zaczęłam biec w stronę jeziora, w biegłam do
psa i się zanurzyłam, a chwilę później dołączył Remek, woda była chłodna. Wstałam
i zaczęłam zmierzać w stronę brzegu. Remek mnie złapał w ciągnął mnie z
powrotem do chłodnej wody.
Wyszliśmy
z wody wzięliśmy ubrania i szybko się ubraliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i
zaczęliśmy się śmiać, to było szaleństwo.
-Dziękuję
za dzisiejszy dzień, podobał mi się.
-Cieszę
się że dobrze się bawiłaś.
-Spełniłam
swoje małe marzenia.
-Jakie?
–zmarszczył brwi.
-Granie
w The Forest i GTA –wyjawiłam.
-To
były twoje marzenia? –wyśmiał mnie.
-Nie
jestem zbyt wymagająca.
-Masz
jakieś jeszcze?
-Mam
ich sporo
-Ale
z tych większych marzeń
-Meet
UP
-Zaliczył
bym to do małych marzeń
-Dla
mnie ma bardzo duże znaczenie… Dobra ja uciekam, jutro do pracy. Sam wiesz i
rozumiesz. Jeszcze raz dziękuję –położyłam dłoń na jego i się lekko
przybliżyłam, tak samo jak on.
Nastąpiła
chwila niepewności spojrzałam w jego oczy i się przytuliłam, wysiadłam z
samochodu i poszłam do domu. Od progu przywitała mnie ciocia.
-Matko
dziecko co się stało? –zapytała.
-Wracałam
do domu i wpadłam do jeziora –odpowiedziałam.
-Jak
to?
-Nie
wiem jakoś tak wyszło –odpowiedziałam z uśmiechem i poszłam do pokoju. Wzięłam
prysznic i poszłam spać.
Z
rana wstałam, ubrałam się, umalowałam i poszłam na śniadanie. Przy jedzeniu
ciocia pytała czy naprawdę tak było, jak wczoraj mówiłam. Zaśmiałam się i
powiedziałam jak naprawdę było. Następnie szybko popędziłam do pracy. Na
miejscu spotkałam managerkę, która wzięła mnie na rozmowę i zaproponowała jak
dla mnie dobry układ, żebym pracowała cały ten tydzień bo mamy duże obłożenie i
sporo imprez, za to w następny będę miała wolne cztery dni.
Poszłam
przebrać się i szybo przystąpiłam do pracy, już od początku miałam dużo pracy.
Obsługiwałam 3 imprezy na raz, to było coś strasznego, ale dostałam wysokie
napiwki. Po 19.00 wyszłam z pracy. Byłam zmęczona, ale nie miałam ochoty
siedzieć w domu, napisałam do Remka. Wróciłam do domu i natychmiast poszłam pod
prysznic, ubrałam krótkie spodenki i koszulkę. Dzień był bardzo gorący.
Niestety
Remek był w Warszawie i nie wracał dziś do domu. Ehh… czyli zostało mi siedzenie
w domu. Wyszłam na podwórko, ciocia pieliła ogródek, a jej mąż robił coś w
garażu. Podeszłam do cioci i pomogłam jej w ogródku. W tym czasie zadzwoniła do
mnie Iga, moja przyjaciółka ze szkoły średniej.
-Hej
Ikona
-Hej
Igła –odpowiedziałam, obie nienawidziłyśmy tych ”przezwisk”, które tworzyły się
gdy ktoś próbował napisać nasze imiona w wiadomości z autokorektą.
-Tęsknię,
kiedy przyjeżdżasz?
-Ja
też tęsknię i już niedługo się zobaczymy bo w następnym tygodniu planuję
przyjechać, na kilka dni.
-Tylko
kilka dni?
-Niestety,
pracuję.
-Przecież
byłaś w Anglii
-Tak,
ale chcę zarobić jak najwięcej, bo później nie będę miała możliwości.
-A
weź przestań.
-Nie
chcę ciągnąć dużo od rodziców.
-To
ich obowiązek, muszą ciebie utrzymywać.
-Wiem
i to robią, ale nie chcę by musieli mi oddawać pół wypłaty, a z kolei nie chcę
tułać się od pierwszego do pierwszego.
-Nie
no rozumiem.
-A
co u ciebie?
-Chujowo,
cały czas kłócę się z mamą i Eweliną.
-Musisz
przyjechać do mnie i odpocząć od nich.
-Nie
mogę jej samej zostawić ze sklepem i działką
-A
jak z Wojtkiem?
-Tutaj
akurat dobrze, Wojtek pracuje i planujemy wyjechać we wrześniu nad morze.
-Jak
super i pewnie jedźcie, odpocznijcie sobie.
-A
ty gdzieś zamierzasz jechać?
-U
mnie każdy dzień to spontan, jakieś tam plany były ale nie wiem jak to będzie.
Wyjdzie w praniu.
-Znalazłaś
kogoś?
-Nie,
ale napisał do mnie Igor. Powiedział że mnie kocha i ogólnie żałuje. Szkoda mi
go, że tak to wszystko wyszło. Dużo o tym teraz myślę i ja chyba wciąż coś do
niego czuję.
-Piszesz
z nim?
-Nie,
ale chciała bym się z nim spotkać jak przyjadę.
-Igor
bardzo się zmienił i to na gorsze. Jest teraz typowym sebą, chodzącym
wpierdolem, aż nie do wiary że tak się zmienił.
-Czuję
się za to trochę odpowiedzialna
-Nie
Ilona to nie jest twoja wina, wy oboje doszliście do wniosku że koniec z wami
-No
tak ale sama nie wiem… Pogadamy na ten temat jak się zobaczymy.
-Będę
kończyć, trzymaj się Ilon. Do zobaczenia papa –pożegnała się i się rozłączyła.
Poszłam
do domu. W kuchni ciocia jak zwykle coś robiła podeszłam do niej.
-Co
robisz?
-Szaszłyki
na grila. Przyjeżdża do nas rodzina.
Z
wielką chęcią pomogłam dla cioci z przygotowaniami, ale sama nie chciałam w
nich uczestniczyć. Uznałam że będę tam jak piąte koło u wozu.
Leżałam
na łóżku i żaliłam się dla Remka w smsach o swoich przemyśleniach, rozumiał
mnie. Remek bardzo wolno odpisywał, prawdopodobnie był zajęty, a ja mu
przeszkadzałam, ale nie miałam tutaj nikogo bliższego by się wyżalić czy
spędzić czas.
Leżałam
i patrzyłam się w sufit, dostałam sms, sądziłam że to Remek mi odpisał, ale to
był nieznany numer. Kilka wiadomości później dowiedziałam się że to Szumi,
chciał abym mu pokierowała. Zgodziłam się bez namysłu.
Godzinę
później już siedziałam w samochodzie i jeździłam po Wrocławiu z całym
samochodem chłopaków. Lepsze to niż siedzenie w domu.
Do
domu wróciłam bardzo późno, od razu poszłam spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz