czwartek, 28 grudnia 2017

Rozdział 11



Nagrywanie filmiku zajęło nam ponad  dwie godziny, ale z tego co mówili chłopacy filmik na You Tube będzie trwał ok 20 min. podziwiam i chylę nisko czoło dla You Tuberów, bo mi by się nie chciało. Żeby to jeszcze nagrywane było w jednym miejscu, ale chłopacy latali z tą kamerką po całej posesji odgrywając różne scenki. Mało się nie popłakałam ze śmiechu.
Pierwszy raz w życiu jestem na backstage i stwierdzam że to trudne i wymaga ogromu pracy, na prawdę jestem pełna podziwu że im się chciało i chce.
Po nagraniu wystarczającej ilości materiału, zaczęliśmy sprzątać ogród, odnosiliśmy meble w miejsca gdzie stały.
-Siema wszystkim -przywitała się Wiki.
-Hej -przywitałam się z uśmiechem.
-Remek chodź tu na chwilkę, babcia cię prosi.
-Ok już idę -odkrzyknął Remek ustawiający ławkę w altance.
-A wy chodźcie na obiad -zawołała nas gestem, po czym podążyliśmy za nią.
Weszliśmy do domu Remka, a raczej do korytarza z którego prowadziły drzwi do części zamieszkiwanej przez dziadków ReZiego i schody prowadzące do części zamieszkiwanej przez rodziców Remigiusza i Wiktorii.
Weszliśmy schodami na górę i ukazał nam się korytarz który prowadził do kuchni i salonu odgrodzonego wysepką. Wszystko było urządzone nowocześnie przez co zakochałam się w tym domu.
W domu nikogo nie było, oprócz Wiki, która już przygotowała nam jedzenie, ale zanim usiedliśmy konsumować musieliśmy zanieść sprzęty Remka do jego pokoju, który znajdował się przy salonie.
Remka pokój był dość mały ale za to przytulny pomimo białych mebli i ścian.
Gdy wyszliśmy z pokoju Remek zdążył wrócić i wspólnie zasiedliśmy do jedzenia pyszności przyrządzonych przez Wiktorię.
Było na prawdę pyszne, objadłam się jak na wigilię a dodatkowo naśmiałam bo Remkowi włączył się tryb śmiesznych sucharów. Kotlet się popłakał, Szumi opluł Loczka, a ja się zadławiłam. Po objedzie zaczęły się poważne rozmowy i planowanie kiedy by się jeszcze złapać w wakacje na jakąś imprezkę, biwak, kajaki czy coś w tym stylu.
Chłopaki się nie dogadali bo do kotleta zadzwonił telefon i musieli wracać do domu.
Kotlet był tak uprzejmy że chciał mnie zgarnąć i odwieść do domu ale, nie mógł tego zrobić bo miał auto załadowane i zostałam u Remka.
Siedzieliśmy u niego w pokoju, oczywiście wychwaliłam jego dom jak tylko mogłam od góry do dołu, wzdłuż i wszerz przez co trochę się ze mnie śmiał, ale co ja zrobię że łatwo się ekscytuję.
Remek zgrywał materiał na komputer i na moją prośbę zaczął go montować, a ja z wielkim zaciekawieniem patrzyłam co robi, na prawdę mnie to interesowało. Zauważył to i zaczął mi tłumaczyć i zdradzać swoje triki.
Po montowaniu, Remek postanowił nagrać jeszcze GTA V więc siedziałam i z takim samym zaciekawieniem patrzyłam jak gra.
To było to co uwielbiam, bardziej od grania lubię patrzeć jak ktoś gra, to może wydawać się dziwne ale tak jest. To wszystko przez mojego tatę, który grał na PS w Tumb Rider kiedy ja z bratem byliśmy dzieciakami i co wieczór siedzieliśmy i patrzyliśmy jak tata przechodzi grę.
Podczas nagrywania GTA V, Remek pozwolił mi pograć. Nie mogłam w to uwierzyć.
ReZi stał nade mną i tłumaczył sterowanie, już po chwili załapałam i świetnie się bawiłam. Rozwalałam wszystko co się da, zabijałam i okradałam. Remek kazał mi przejść jedną z prostszych misji, niestety nie umiałam jej przejść, pomimo moich prób zrezygnowałam i oddałam dla ReZiego. On ją szybko przeszedł i zakończył nagrywanie. Zauważyłam że ma  The Forest, zaczęłam mówić o niej, Remek zauważył że interesuje się nią, pozwolił mi w nią zagrać, byłam w większym podekscytowaniu, bo The Forest od zawsze był moim marzeniem. Ale bałam się w nią grać, usiadł obok mnie i rozpoczął grę swoją postacią. Razem z Remkiem zaprojektowaliśmy kilak rzeczy w jego obozie, a ja miałam nazbierać materiału na ich zbudowanie. Byłam cała w strachu chodząc po lesie, a Remek to wykorzystywał, co chwila mnie straszył że gdzieś w oddali widział kanibala. Raz kanibal wystraszył mnie, bo zrobił mi plecy i musiałam się z nim bić, Remek położył swoją dłoń na moją, która z kolei była na myszce i bił go.
Byłam tak pochłonięta graniem Remka że nie zorientowałam się kiedy zaczął zapadać zmierzch, czyli w skrócie zrobiło się na prawdę późno.
-O cholera -krzyknęłam spanikowana.
-Co? -odwrócił się przestraszony Remek.
-Jest już 21.00, muszę wracać do domu -odpowiedziałam.
-Hahaha... dobra to cię odwiozę -odpowiedział po czym wstał od komputera.
Wyszliśmy z jego pokoju gdzie natrafiliśmy na jego rodziców.
-Dzień dobry -przywitałam tak jak mama uczyła.
-Cześć Ilona -przywitali się rodzice Remka, na co się zdziwiłam bo znali moje imię.
-Ilona to jest moja mama Krysia a to mój tata Irek -przedstawił mi swoich rodziców.
-Miło mi państwa poznać -uścisnęłam po kolei dłonie rodziców Remka.
-Odwiozę Ilonę do domu, tata daj kluczyki do swojego auta -Remek się wyszczerzył do ojca.
-Masz tylko nie zarysuj -tata rzucił w jego stronę kluczyki.
-Nigdy nie zarysowałem twojego auta.
-No i niech tak zostanie.
-Do widzenia -pożegnałam się. -Dziękuję za przepyszny obiad.
Wyszliśmy przed dom a następnie wsiedliśmy do auta taty Remka.
Jechaliśmy w stronę mojego domu.
-Wiesz na co mam ochotę?
-Na co?
-Na wykąpanie się w jeziorze.
-Ale że teraz?
-No -uśmiechnęłam się.
Remek w tym momencie zboczył z drogi prowadzącej do mojego domu i jechał w stronę lasu, patrzyłam na niego zaciekawiona. Remek tylko się uśmiechał. Domyślałam się co on kombinuje, ale nie byłam pewna. Remek przejechał przez las i się zatrzymał, spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem. Dodał że wysiadamy.
Wysiadłam z samochodu i zaczęłam podążać za Remkiem. Zza drzew wyłoniło się nieduże jezioro, było dookoła otoczone drzewami, co wyglądało ślicznie, a teraz doszedł zachód słońca, który powoli znikał za drzewami.
-Co ty kombinujesz? –zapytałam.
ReZi odwrócił się w moją stronę uśmiechnął się i zdjął koszulkę, a następnie spodenki. Podążyłam jego śladami, chodź byłam zawstydzona. Oboje staliśmy w bieliźnie, spojrzałam na niego i zaczęłam biec w stronę jeziora, w biegłam do psa i się zanurzyłam, a chwilę później dołączył Remek, woda była chłodna. Wstałam i zaczęłam zmierzać w stronę brzegu. Remek mnie złapał w ciągnął mnie z powrotem do chłodnej wody.
Wyszliśmy z wody wzięliśmy ubrania i szybko się ubraliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i zaczęliśmy się śmiać, to było szaleństwo.
-Dziękuję za dzisiejszy dzień, podobał mi się.
-Cieszę się że dobrze się bawiłaś.
-Spełniłam swoje małe marzenia.
-Jakie? –zmarszczył brwi.
-Granie w The Forest i GTA –wyjawiłam.
-To były twoje marzenia? –wyśmiał mnie.
-Nie jestem zbyt wymagająca.
-Masz jakieś jeszcze?
-Mam ich sporo
-Ale z tych większych marzeń
-Meet UP
-Zaliczył bym to do małych marzeń
-Dla mnie ma bardzo duże znaczenie… Dobra ja uciekam, jutro do pracy. Sam wiesz i rozumiesz. Jeszcze raz dziękuję –położyłam dłoń na jego i się lekko przybliżyłam, tak samo jak on.
Nastąpiła chwila niepewności spojrzałam w jego oczy i się przytuliłam, wysiadłam z samochodu i poszłam do domu. Od progu przywitała mnie ciocia.
-Matko dziecko co się stało? –zapytała.
-Wracałam do domu i wpadłam do jeziora –odpowiedziałam.
-Jak to?
-Nie wiem jakoś tak wyszło –odpowiedziałam z uśmiechem i poszłam do pokoju. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
Z rana wstałam, ubrałam się, umalowałam i poszłam na śniadanie. Przy jedzeniu ciocia pytała czy naprawdę tak  było, jak wczoraj mówiłam. Zaśmiałam się i powiedziałam jak naprawdę było. Następnie szybko popędziłam do pracy. Na miejscu spotkałam managerkę, która wzięła mnie na rozmowę i zaproponowała jak dla mnie dobry układ, żebym pracowała cały ten tydzień bo mamy duże obłożenie i sporo imprez, za to w następny będę miała wolne cztery dni.
Poszłam przebrać się i szybo przystąpiłam do pracy, już od początku miałam dużo pracy. Obsługiwałam 3 imprezy na raz, to było coś strasznego, ale dostałam wysokie napiwki. Po 19.00 wyszłam z pracy. Byłam zmęczona, ale nie miałam ochoty siedzieć w domu, napisałam do Remka. Wróciłam do domu i natychmiast poszłam pod prysznic, ubrałam krótkie spodenki i koszulkę. Dzień był bardzo gorący.
Niestety Remek był w Warszawie i nie wracał dziś do domu. Ehh… czyli zostało mi siedzenie w domu. Wyszłam na podwórko, ciocia pieliła ogródek, a jej mąż robił coś w garażu. Podeszłam do cioci i pomogłam jej w ogródku. W tym czasie zadzwoniła do mnie Iga, moja przyjaciółka ze szkoły średniej.
-Hej Ikona
-Hej Igła –odpowiedziałam, obie nienawidziłyśmy tych ”przezwisk”, które tworzyły się gdy ktoś próbował napisać nasze imiona w wiadomości z autokorektą.
-Tęsknię, kiedy przyjeżdżasz?
-Ja też tęsknię i już niedługo się zobaczymy  bo w następnym tygodniu planuję przyjechać, na kilka dni.
-Tylko kilka dni?
-Niestety, pracuję.
-Przecież byłaś w Anglii
-Tak, ale chcę zarobić jak najwięcej, bo później nie będę miała możliwości.
-A weź przestań.
-Nie chcę ciągnąć dużo od rodziców.
-To ich obowiązek, muszą ciebie utrzymywać.
-Wiem i to robią, ale nie chcę by musieli mi oddawać pół wypłaty, a z kolei nie chcę tułać się od pierwszego do pierwszego.
-Nie no rozumiem.
-A co u ciebie?
-Chujowo, cały czas kłócę się z mamą i Eweliną.
-Musisz przyjechać do mnie i odpocząć od nich.
-Nie mogę jej samej zostawić ze sklepem i działką
-A jak z Wojtkiem?
-Tutaj akurat dobrze, Wojtek pracuje i planujemy wyjechać we wrześniu nad morze.
-Jak super i pewnie jedźcie, odpocznijcie sobie.
-A ty gdzieś zamierzasz jechać?
-U mnie każdy dzień to spontan, jakieś tam plany były ale nie wiem jak to będzie. Wyjdzie w praniu.
-Znalazłaś kogoś?
-Nie, ale napisał do mnie Igor. Powiedział że mnie kocha i ogólnie żałuje. Szkoda mi go, że tak to wszystko wyszło. Dużo o tym teraz myślę i ja chyba wciąż coś do niego czuję.
-Piszesz z nim?
-Nie, ale chciała bym się z nim spotkać jak przyjadę.
-Igor bardzo się zmienił i to na gorsze. Jest teraz typowym sebą, chodzącym wpierdolem, aż nie do wiary że tak się zmienił.
-Czuję się za to trochę odpowiedzialna
-Nie Ilona to nie jest twoja wina, wy oboje doszliście do wniosku że koniec z wami
-No tak ale sama nie wiem… Pogadamy na ten temat jak się zobaczymy.
-Będę kończyć, trzymaj się Ilon. Do zobaczenia papa –pożegnała się i się rozłączyła.
Poszłam do domu. W kuchni ciocia jak zwykle coś robiła podeszłam do niej.
-Co robisz?
-Szaszłyki na grila. Przyjeżdża do nas rodzina.
Z wielką chęcią pomogłam dla cioci z przygotowaniami, ale sama nie chciałam w nich uczestniczyć. Uznałam że będę tam jak piąte koło u wozu.
Leżałam  na łóżku i żaliłam się dla Remka w smsach o swoich przemyśleniach, rozumiał mnie. Remek bardzo wolno odpisywał, prawdopodobnie był zajęty, a ja mu przeszkadzałam, ale nie miałam tutaj nikogo bliższego by się wyżalić czy spędzić czas.
Leżałam i patrzyłam się w sufit, dostałam sms, sądziłam że to Remek mi odpisał, ale to był nieznany numer. Kilka wiadomości później dowiedziałam się że to Szumi, chciał abym mu pokierowała. Zgodziłam się bez namysłu.
Godzinę później już siedziałam w samochodzie i jeździłam po Wrocławiu z całym samochodem chłopaków. Lepsze to niż siedzenie w domu.
Do domu wróciłam bardzo późno, od razu poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz