Ubrałam
się w jasne spodnie z wysokim stanem, do tego białą bokserkę i łososiowy
sweterek wkładany przez głowę. Makijaż miałam więc nic nie poprawiałam bo
wyglądałam znośnie.
Pościeliłam łóżko bo nie wiedziałam o której wrócę do domu.
Pościeliłam łóżko bo nie wiedziałam o której wrócę do domu.
O
19.00 miał przejechać ReZi, była 19.05 Remczaka jak nie było tak nie ma, stałam
wystrojona w kuchni i wypatrywałam go przez okno.
-Może
nie przyjedzie- powiedziała ciocia, stała tuż obok mnie, miała na sobie białą
bluzeczkę na długi rękaw, a na to dzianą kamizelkę i czarną za kolana spódnicę,
włosy miała rozpuszczone.
-Przyjedzie,
napisał by- odpowiedziałam patrząc w okno z założonymi rękami na piersiach.
-To
może coś się stało.
-Niech
ciocia mnie nie straszy, spóźnia się dopiero 6 minut-spojrzałam błagalnym
wzrokiem na ciocię. -Po prostu się nie wyrobił- sama próbowałam to sobie wmówić
by nie popaść w paranoję.
-Zadzwoń
do niego- zaproponowała z ciepłym uśmiechem.
-Jak
będzie spóźniał 10 min wtedy zadzwonię- odpowiedziałam wciąż patrząc w okno z
nadzieją, że za chwilkę pokaże mi się srebrny golf V.
-No
dobrze, to usiądź- wskazała na kanapę.
Usiadłam
przy stole, położyłam telefon na przeciwko siebie. Oparłam się łokciami o blat
stołu, splotłam dłonie opierając się o nie ustami. Patrzyłam przed siebie,
myślami błądziłam gdzieś w chmurach.
Z
moich zamyśleń wyrwał dzwonek do drzwi,ciocia poszła otworzyć drzwi. Miałam
nadzieję że to Remigiusz.
-Dzień
dobry Ilona jest?- zapytał męski głos.
-Tak
jest, wejdź proszę, czeka w kuchni.
-Dziękuję
Remek
wszedł do kuchni, miał na sobie dżinsowe spodenki do kolana, czarną opinającą
koszulkę i na lewej dłoni zegarek, wyglądał dość ponętnie, aż się dziwie że nie
może znaleźć sobie dziewczyny.
-Przepraszam
że się spóźniłem- spojrzał z miną smutnego psiaka.
-Jezu
nie patrz tak na mnie, bo mam wrażenie że się rozpłaczesz i przez to mam ochotę
cię przytulić- odpowiedziałam wstając od stołu.
-Hahaha-
pokazał szereg białych ząbków. -Jedziemy?- zapytał.
-Oczywiście
-odpowiedziałam biorąc torbę, podeszłam do Remka.
-Tylko
ostrożnie jedźcie, a ty Remku pilnuj Ilonki, dobrze?- zapytała z troską.
-Oczywiście
proszę Pani, obiecuję że wróci cała i zdrowa- zapewnił.
-Ufam
ci i mam nadzieję że mnie nie zawiedziesz- zrobiła poważną minę.
-Nie
zawiodę Pani -odpowiedział przekonująco.
-To
co stary lecim, nie?- zapytałam patrząc lekko w górę by spojrzeć w jego oczy.
-Tak
młoda, 'lecim'- naśladował moją intonację. -Do widzenia -odpowiedział Remek
przy czym poczekał by mnie przepuścić w drzwiach.
-Papa-
pożegnałam się z ciocią.
-Do
widzenia dzieci- pożegnała się odprowadzając nas do drzwi.
Wsiedliśmy
do samochodu i w drogę.
-Wiesz
jak mnie ciocia nastraszyła? Kiedy się spóźniałeś, usprawiedliwiła cię słowami
"może coś się stało", a w tym momencie w mojej głowie że miałeś
wypadek, że coś sobie zrobiłeś, wszystkie moje opcje były związane ze
szpitalem, wiesz jak ja sama siebie nakręciłam, aż miałam ochotę dzwonić po
szpitalach czy przypadkiem Remigiusz Wierzgoń nie został przywieziony przez
karetkę- przyłożyłam do ucha palce ułożone w 'telefon'.
-Przepraszam
że tak wyszło, babcia mnie poprosiła o pomoc przy dziadku- odpowiedział ze
skruchą w głosie. Jego wzrok był wbity w jezdnię.
-Rozumiem,
dziadek jest chory?
-Tak,
ma raka trzustki- wyraźnie posmutniał. -I to bardzo zaawansowanego- patrzył
przed siebie, a pomimo to widziałam że w jego oku zakręciła się łza. -Jesteś
jedną z nielicznych osób którym to mówię- spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
Poczułam
jak ciepło rozprzestrzenia się we mnie od środka, czułam że jestem kimś więcej
niż koleżanką, cieszyłam się z tego.
Zajechaliśmy
do sklepu i kupiliśmy alkohol oraz jakieś przekąski.
Jechaliśmy w ciszy, więc miałam okazję rozwiać swoją ciekawość.
Jechaliśmy w ciszy, więc miałam okazję rozwiać swoją ciekawość.
-Remek?-
spojrzał na mnie po czym wrócił wzrokiem na drogę. -Dziś przez przypadek
usłyszałam twoją rozmowę z Multim... -spojrzałam na Remka, czekałam na jego
reakcję.
-Wiem-
odpowiedział niewzruszony patrząc na drogę.
-Co?
Jak to?- zapytałam zdziwiona.
-Słyszałem
jak ktoś idzie w stronę pokoju, a później w drzwiach pojawiłaś się ty...
-Serio?
O ja - przykryłam usta dłonią z niedowierzaniem.
-Spoko
nic się nie stało -uśmiechnął się.
-A
nie jesteś zły?
-Nie
no co ty -odpowiedział posyłając mi serdeczny uśmiech. -To pewnie wiesz że
podobasz się Multiemu.
-Jestem
ci bardzo wdzięczna że mu nie dałeś tego numeru -odpowiedziałam z ulgą.
-Nie
podoba ci się on?
-Wkurwia
mnie bo jest ciotą... Mam wrażenie że rodzice prowadzą go za rączkę i bez nich
ani rusz, bo sobie nie poradzi.
-Hahaha-
wybuchł śmiechem.
-Co
ja takiego powiedziałam?
-Uwielbiam
cię- śmiał się dalej.
-Mam
nadzieję że mu nie powiesz, bo to powiedziałam ci w sekrecie- spojrzałam na
niego.
-Ta
rozmowa zostaje miedzy nami- spojrzał na mnie przez chwilę.
Ufałam
mu, wiedziałam że ta rozmowa zostanie między nami i nikt się o niej nie dowie,
dzieliłam z nim już sporo sekretów i nie tylko takich gdy obgadywaliśmy ludzi,
ale takich o naszych rodzinach, o naszych wadach, przeżyciach, przypałach itd.
Dojechaliśmy
na podwórko Szymona, wysiedliśmy z samochodu a jego pies (lablador) Max
przybiegł nas przywitać, cały czas nam towarzyszył.
Wzięliśmy z samochodu żarcie i alkohol, miałam całe ręce zapakowane, tak samo Remek.
Szliśmy dróżką wyłożoną kostką brukową w stronę drzwi wejściowych domu Szymona, ale minęliśmy wejście i szliśmy dalej, zdziwiłam się.
Wzięliśmy z samochodu żarcie i alkohol, miałam całe ręce zapakowane, tak samo Remek.
Szliśmy dróżką wyłożoną kostką brukową w stronę drzwi wejściowych domu Szymona, ale minęliśmy wejście i szliśmy dalej, zdziwiłam się.
Zza
rogu domu ujrzałam altankę, przed nią duży grill przy którym stał Szumi.
-No
myślałem że już nie przyjedziecie- Szumi odstawił piwo, łopatkę na grilla i
przybił pionę z ReZim.
-Stary
mówiłem że przyjdę, ciebie bym nie wychujał- wyszczerzył się ciemnooki.
-Siemano wszystkim- przywitał się z osobami w altance.
Podążyłam
za Remkiem w stronę altanki, o dziwo nie czułam skrępowania i nie byłam
zawstydzona, bo zazwyczaj tak właśnie miałam jak byłam w obcej grupie osób.
Podeszłam
do lewej strony i po kolei przedstawiałam się siedzącym tam osobom, to nic że
przedstawiając się ostatniej osobie nie pamiętałam imienia pierwszej.
Usiadłam
Między Loczkiem a Remkiem, przez co było mi ciepło, bo szczerze powiedziawszy
zaczynałam marznąć, gdyż jestem typem zmarźlaka, uwielbiam ciepło a nienawidzę
zimna.
Czułam że stópki mi skostniały, co było nieprzyjemne.
Czułam że stópki mi skostniały, co było nieprzyjemne.
Chłopacy
jak to oni zaczęli rozmawiać o samochodach, później zeszli na temat gier,
nagrywania, aparatów, kamer, dronów, you tube itp. Chętnie ich słuchałam, ale
jeszcze chętniej udzielałam się w ich rozmowie.
Do naszej trójki dołączyła się ekipa Remka z GTA V czyli Tusiek z Szumim.
Do naszej trójki dołączyła się ekipa Remka z GTA V czyli Tusiek z Szumim.
Rozmawiając
z nimi lepiej ich poznałam, byli na prawdę w porządku, polubiłam ich.
-Ilona
Remek coś nam wspominał, że niedawno pisałaś matureę- odpowiedział Szumi.
-Tak
to prawda
-Jak
ci poszła?- zapytał.
-Średnio,
ogólne to dupy nie urywa- odpowiedziałam popijając Desperadosa.
-A
co ci poszło najgorzej?- zapytał Tusiek.
-Chyba
Matma no i Polski
-Jakie
miałaś rozszerzenia?- zapytał Loczek.
-Ogólnie
czy na maturze?
-Na
maturze
-Angol-
odpowiedziałam.
-Uuu-
ryknęli.
-Dlaczego?
Angol nie jest zły, ja lubię angielski- odpowiedziałam.
-A
no jeżeli ty go lubisz to spoko w takim razie- powiedział Loczek.
Remek
przez cały czas popijał coca cole (bo prowadził) i ze skupieniem słuchał naszej
rozmowy.
-Kiedy
wyniki?- wtrącił Remek.
-Nie
wiem, ale mam nadzieję na początku lipca będą.
W
tle rozbrzmiała muzyka disco, wszyscy ruszyli w densy, Loczek z Szumim stali
przy grilu, Remek z Tuśkiem rozmawiali na swoje tematy. Nie chciałam tego
słuchać bo mnie to nie interesowało, klepnęłam mocno w kolano Remka, chyba
zabolało bo aż zacisnął usta.
-Ilona
zabije cię kiedyś- odpowiedział zaciągając usta w kreskę.
-Idę
do toalety- oznajmiłam ze słodkim uśmiechem, po czym podniosłam się z ławki i
ruszyłam w stronę domu, weszłam do domu przez taras.
Od
razu znalazłam się w salono-jadalni, pokój był bardzo jasny i przestronny, miał
dużo okien przez co ostatnie promienie słoneczne oświetlały pomieszczenie,
meble były dębowe w kolorze orzecha.
Na
kanapie siedziały dziewczyny których imion kompletnie nie pamiętam.
-Przepraszam,
gdzie jest toaleta?- zapytałam kulturalnie.
-Tam-
wskazała brunetka palcem kierunek drzwi do toalety.
-Dzięki-
uśmiechnęłam się życzliwie i poszłam w kierunku wskazanym przez brunetkę.
-Skąd
ona jest?- usłyszałam wychodząc z toalety, która szczerze mówiąc była cudowna.
Kafelki
były białe i gdzieniegdzie czarne. Prysznic był czarny tak samo jak umywalka,
która była postawiona na szafce, to znaczy była w kształcie miski. Wszystkie
detale były albo niale albo czarne, a całość była na prawdę nieziemska.
-Nie
wiem chyba z po toalety- schowałam się za drzwiami by nie ogarnęły że je
podsłuchuje.
-Masakra,
po co ona tutaj przyjechała?
-Boże
a widziałaś jaki ona ma ryj?
-A
te jej maniery, jest taka słodka i grzeczniutka że aż mam ochotę puścić pawia
łee.
-A
te jej włosy jakby wpadła pod kosiarkę
-Hahaha
Nie
miałam ochoty dłużej tego słuchać, trzasnęłam drzwiami od łazienki i wyszłam
tymi samymi drzwiami co weszłam.
Nigdy nie miałam zawyżonej samooceny, ani zbytnio zaniżonej, uważałam że jestem normalną dziewczyną, o dość przeciętnej urodzie, uwielbiałam krótkie fryzury, po prostu były wygodniejsze, kulturę i sposób w jaki się wyrażam wyniosłam z domu, ale to nie zmienia faktu że nie przeklinam, bo klnę jak szewc.
Nigdy nie miałam zawyżonej samooceny, ani zbytnio zaniżonej, uważałam że jestem normalną dziewczyną, o dość przeciętnej urodzie, uwielbiałam krótkie fryzury, po prostu były wygodniejsze, kulturę i sposób w jaki się wyrażam wyniosłam z domu, ale to nie zmienia faktu że nie przeklinam, bo klnę jak szewc.
Zraniły
mnie słowa i w jaki sposób je wypowiedziały: z pogardą, z obrzydzeniem...
Czy to że pochodzę z Podlasia to mnie dyskryminuje?
A to że mam krótkie włosy to oznacza że jestem mniej atrakcyjna?
Czy to że pochodzę z Podlasia to mnie dyskryminuje?
A to że mam krótkie włosy to oznacza że jestem mniej atrakcyjna?
Idąc
do altanki wpadłam na Loczka, który zaproponował mi taniec, odmówiłam gdyż nie
miałam nastroju na tańcowanie.
Ominęłam smutnego Patryka i poszłam usiąść na swoje miejsce, niestety Remka nie było, nikogo nie było więc postanowiłam coś przekąsić, zorientowałam się co jest i ostatecznie chwyciłam karkówkę, była obłędna, pochłaniałam ją coraz szybciej aż nie zapchałam nią całej buzi.
Ominęłam smutnego Patryka i poszłam usiąść na swoje miejsce, niestety Remka nie było, nikogo nie było więc postanowiłam coś przekąsić, zorientowałam się co jest i ostatecznie chwyciłam karkówkę, była obłędna, pochłaniałam ją coraz szybciej aż nie zapchałam nią całej buzi.
Stało
się to czego obawiałam się, te jędzy co mnie obgadywały przyszły do altanki i
usiadły nieopodal mnie co mnie zirytowało, ale postanowiłam stwarzać pozory, że
wszystko jest ok, ale one perfidnie mnie obgadywały, odwracały się w moją
stronę po czym do siebie coś szeptały i śmiały się w niebo głosy.
Byłam
silna ale jednak nie wytrzymałam i poległam, wstałam od stołu i ze łzami w
oczach wyszłam z altanki, było już ciemno, więc udałam się gdzieś w tą ciemność
by popłakać w samotności.
Mój
plan był dobry ale... No właśnie, i...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz